Kochani
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus opowiada przy stole podczas przyjęcia dwuczęściową przypowieść O zaproszonych na ucztę. Uczta w przypowieściach znaczy zawsze Boże Królestwo – niebo. Za tydzień usłyszymy o dwóch młodzieńcach zaproszonych na ucztę w niebie: papież Leon XIV ogłosi świętymi bł. Karola Acutisa i bł. Piotra Jerzego Frasattiego. Wydaje się, że te dwie części Ewangelii odnosić się mogą do tych dwóch młodych postaci, które już niedługo będą nam patronować w całym Kościele.
Zwróćmy uwagę na to, że wypowiedź Pana Jezusa jest przypowieścią, a nie wskazaniem. Jakbyśmy wzięli ją dosłownie, to wpadlibyśmy w udawaną pokorę, której nam nie brakuje: a gdzie tam mi ładnie wyszło, a taki mam bałagan, a gdzie tam ze mnie fachowiec, ja się na tym nie znam, ale… itp. Pan Jezus raczej radzi by odnaleźć swoje miejsce w Kościele ty na ziemi, bez wywyższania się, z pokorą, żeby potem spotkał człowieka zaszczyt, kiedy sam Bóg powie: przyjacielu zasiądź tu w niebie. A co to znaczy znaleźć właściwe miejsce? Ks. prof. Pawlina mówił już jakiś czas temu, że na młodzież patrzy się w Polsce dwojako: są ludzie, którzy mówią, że młodzież jest zepsuta, coraz więcej sprawia problemów, nie umie się zachować, jest uzależniona od telefonów czy używek, nie szanuje starszych, nie chodzi do kościoła – ogólnie do niczego. Są jednak i tacy, którzy powtarzają z uporem, że „już dzisiaj zależy od polskiej młodzieży następne tysiąc lat” i wierzą, że wystarczy odpowiednia edukacja, więcej historii i młodzież zewrze szeregi i odbuduje stary świat, w którym żyliśmy i za którym tęsknimy. Karol Acutis pokazuje inną wizję młodzieży. Każdy może być młody swoją własną młodością, a nie młodością swoich rodziców. Najpiękniejsze nawet wartości, podawane przez starsze pokolenie nie mogą być młodzieży wpojone jak kroplówka. Papież Benedykt XVI powiedział, że młodego człowieka można tylko podprowadzić do drzwi mądrości, ale on sam musi w nie zapukać i otworzyć. Tylko wtedy młodzież przyjmie prawdziwe wartości, kiedy je sama odkryje i przyjmie. Zupełnie jak młody Karol, który sam odkrył, że nie może żyć bez Mszy świętej i tym zawstydzał nawet swoją mamę. Nie dlatego stał się świętym, że był młody, ale dlatego pozostał młodym, że był święty. Nie dlatego stał się świętym, że przyjął jakiś gotowy wzór na świętość, ale uczy nas – dorosłych i starszych, że aby być świętym, trzeba być najpierw prawdziwym sobą. Wszyscy rodzimy się przecież jako oryginały, tylko umieramy jako kserokopie, kiedy na siłę próbujemy powtarzać utarte schematy, albo wpychać innych w gotowe ramy. Karol pokazuje, że nie ma dzieci za małych i za młodych na świętość. Już jako 4-latek stawiał pytania o czyściec i zbawienie. Nie był dzieckiem bez wad, wychuchanym aniołkiem, jego matka wcale nie zachwycała się wszystkim co robił, ale znalazł swoje miejsce w swoich czasach, ewangelizował nawet w Internecie, a właśnie globalna wioska nie narzuca się – tylko uczy, że samemu trzeba szukać i klikać. Karol zasiadł najpierw przy stole ołtarzowym, zasiadał tam codziennie, a teraz Bóg przesadzi go na miejsce świętych w niebie.
Drugim z młodych świętych – choć z innej epoki – jest bł. Piotr Jerzy Frasatti, syn w bogatej rodzinie z Turynu. Do niego pasuje szczególnie druga część Ewangelii: Kiedy urządzasz przyjęcie zaproś chorych, ułomnych i chromych. Rodzinę Frasattich stać było na przyjęcia, a zwłaszcza na wspólne spędzanie czasu. Największym bogactwem młodości jest czas, który tak wielu młodych i starszych bardzo zachłannie chce zatrzymać tylko dla siebie. Piotr Jerzy należał chyba do wszystkich dostępnych wtedy katolickich stowarzyszeń i dzielił się czasem i energią. Z czasu składał też ofiarę Panu Bogu – poświęcił mu swoje 18-te urodziny nie organizując żadnego przyjęcia, choć znajomych i przyjaciół miał rzesze. Uważał, że najcenniejsze ofiary składa się z tego, czego ma się niewiele: a wejście w dorosłość jest raz w życiu. Nie wiedział, że tego czasu będzie miał w sumie niewiele. Faszyści o mało nie zabili go zmuszając pod bronią do picia rycyny, bywało, że wracał do domu zmarznięty i głodny, bo jedzenie, drobne, a nawet ubrania potrafił oddać potrzebującym. Podzielił się w końcu najcenniejszymi darami. Pielęgnował chorych podczas epidemii i dzięki temu wracało im zdrowie i przedłużali życie. Sam zapłacił za to swoim zdrowiem i młodym życiem. Był także postacią nietuzinkową. Z przyjaciółmi założył „stowarzyszenie ciemnych typków”, które spotykało się i podczas wędrówek i wspinaczek oraz przy ognisku i przy fajce snuło tajne plany, jak robić więcej dobra, żeby tylko Bóg o nim wiedział. Podczas pogrzeby młodego Włocha rodzina była zaskoczona. Przyszły tam tłumy ludzi, których nawet nie znali. Nie mieli czym odpłacić się Piotrowi Jerzemu za życia, odpłacili się modlitwą i żalem po śmierci, aż trzeba było nieść jego trumnę okrężną drogą do kościoła, tak wiele wdzięcznych rąk chciało ją choćby dotknąć i nieść.
Nowi święci nie zmienią czasów na stare i nie muszą pchać bryły posad świata. Nie przywrócą startego świata, w którym ścieżki do Boga były wyznaczone i może prostsze. Pozwolą nam raczej odnaleźć ścieżki nowe, może trudniejsze, w nowych, trudniejszych czasach. Trudniejszych, bo jeszcze nieznanych. Odnajdźmy swoje miejsce i swoich współbiesiadników tu na ziemi przy Bożym stole, to kiedyś zasiądziemy tam w niebie.
Ks. dr Bartłomiej Krzos.
Poniedziałek, środa, piątek w godz. 18.30 - 19.00.
W sprawach pilnych - tel. 699 870 634
Parafia Najświętszego Serca Jeusowego
27-400 Ostrowiec Świętokrzyski
ul. Poniatowskiego 4
tel. 699 870 634
nsjostrowiec@gmail.com
Konto parafialne
75 1240 1385 1111 0010 7496 5998