Aktualności - Słowo na niedzielę 28.04.204

2024-04-27

Słowo na niedzielę 28.04.204

Kochani

Ewangelie Okresu Wielkanocnego pokazują nasze spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym. Dzisiaj pokazuje nam On kolejną przypowieść, która uczy o Jego nowym życiu. „Ja jestem Krzewem winnym…”. Kiedy w Biblii zdanie zaczyna się od słów: „JA JESTEM” to mamy tu do czynienia z imieniem Boga, więc w Osobie Chrystusa objawia się sam Bóg. Chrystus Krzew winny jest Bogiem, Ojciec – ten, który uprawia jest Bogiem i Duch Święty, który jest życiodajną siłą winnego krzewu jest Bogiem.

Pan Jezus używa przykładu zaczerpniętego z codziennego życia ludzi. To znaczy, że mówi ludzkim językiem, jest blisko nas i naszych spraw. Chce siąść przy naszym stole i niemal kosztować naszych potraw i napojów, jak Bóg kiedyś odwiedził Abrahama i posilał się ludzkim chlebem i mlekiem. Przeważnie przychodzi niespodziewanie i nie ma czasu się przygotować i zastawić się a postawić się po naszemu. Czasem jest tylko kawałek pieczonej ryby, a i tym Pan Jezus nie pogardzi, bo żadna z naszych spraw nie jest Mu obca.

Kto trwa we mnie a ja w nim, ten przynosi owoc obfity. Tutaj pokazuje się subtelna, ale znacząca różnica między słowami „być” i „trwać”. Można przez całe życie kimś być, lub z kimś być, lub przy kimś być i nic sobie z tego nie robić. Są takie nieszczęśliwe małżeństwa, które polegają tylko na tym, że się nie odeszło, po prostu się jest. Są takie prace i takie zadania, że człowiek po prostu jest, jak uczeń w szkole, który ma obecność na lekcji ale nic poza tym. Co innego „trwać”. To słowo oznacza „być mimo wszystko”, mimo przeciwności, mimo niepewności, wytrwać. Kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony mówi Pismo Święte. Zwykłe bycie może nic nie kosztować, a trwanie i wytrwanie może kosztować wiele, i najczęściej kosztuje wiele. Wytrwać, jak się trwa na posterunku, jak na Westerplatte. Nieprzypadkowo św. Jan Paweł II powiedział, że każdy z nas ma swoje Westerplatte, powinien je mieć także tu w kościele. Nie tylko być, przyjść i wyjść, ale aktywnie trwać i wytrwać choćby inni nie wytrwali.

Winna latorośl, żeby przynosiła owoce musi być wszczepiona, zrośnięta z krzewem winnym, a więc żyć Jego życiem. Podobnie i człowiek, żeby nie tylko był: mężem, żona, matką, ojcem, uczniem, katolikiem, itd., ale wytrwał, powinien być nie tylko obok Chrystusa, nawet nie bardzo blisko, ale w Nim. A po tym poznajemy, że jesteśmy w Chrystusie, a nie tylko obok Niego, że poruszają nas poruszenia Chrystusa. Kiedy cieszymy się, bo Chrystus się cieszy, kiedy nasze serce zadrży od cierpienia, bo i Chrystus zadrżał lub zapłakał, wtedy naprawdę żyjemy. Siły witalne Chrystusa nigdy się nie wyczerpują, a więc jeśli nasze chęci i siły się wyczerpią, to znaczy, że jesteśmy wciąż obok.

W moich rodzinnych stronach opowiadano taką legendę, że głęboko w Lasach Janowskich, a przecież ten las ma wymiary 20 na 40 km, żył taki lokalny wróżbita, jakiś taki zaklinacz, który miał wiele wspólnego z diabłem i niestety ludzie do niego przychodzili po różne uroki i porady. Kiedyś jednemu człowiekowi ukradziono konie i zdecydował się tam pójść, do tego dziwnego człowieka. Po drodze jednak myślał sobie, że to dziwne, niebezpieczne, a skąd ten w lesie będzie wiedział gdzie koni szukać, itp. kiedy dotarł do jego chatki, wróżbita był zdenerwowany i powiedział: za to że nie wierzysz w moje moce koni ci nie znajdę tylko pokażę, gdzie się pasły i pokazał mu ślady wypasu. Tak zachowuje się zły: wpuści człowieka w pułapkę, a potem oskarża i wytyka, że wszystko przepadło, że zmarnowane życie, że już za późno. U Pana Jezusa nigdy nie jest za późno, zawsze jest dobry moment, żeby wszczepić się w Jego życie. Przykład mamy w pierwszym czytaniu. Oto do Pana Jezusa nawrócił się wielki prześladowca Jego wyznawców – Szaweł z Tarsu. Chciał się przyłączyć do wspólnoty Chrześcijan. Po ludzku jednak dla niego most był spalony, a drzwi na amen zamknięte. Wydawałoby się, że już za późno, już za wiele krzywd zostało wyrządzonych: prześladowałeś Szawle wspólnotę, to teraz nie śmiej prosić o przyjęcie do niej. Na szczęście znalazł się człowiek, który nie myślał po ludzku, ale po Bożemu, a był to św. Barnaba. Mało się o nim mówi w Kościele, a szkoda, bo obok apostołów był jednym z filarów naszej wiary. Być może nawet bliscy Barnaby, albo i on sam doświadczył na sobie prześladowania ze strony Szawła. On jednak przebaczył. Uznał, że ta latorośl może przynieść wielki i słodki owoc. Nie udało się w Jerozolimie, to wszczepił Szawła do wspólnoty w Antiochii. Na owoce nie trzeba było długo czekać: św. Paweł ze swoją mądrością i energią, ożywiony sokiem Ducha Świętego, który płynął z żyjącego Chrystusa – Winnego Krzewu – stał się apostołem narodów.

Każda i każdy z nas ma w sobie jakieś zdolności ukryte tam przez Pana Boga. Wystarczają nam one na bieżące potrzeby, wykorzystujemy je w życiu naszym i naszych bliźnich. Nosimy jednak w sobie ukryty potencjał, który pokazuje się zawsze, kiedy pozwalamy, by Boże soki ożywiły naszą latorośl. Pan Jezus mówi to obrazowo: „Poproście o cokolwiek chcecie, a to się wam spełni”, to znaczy, że dla katolika żyjącego życiem Chrystusa nie ma przeszkód nie do pokonania i nie ma rzeczy niemożliwych.

Ks. dr Bartłomiej Krzos.