Aktualności - Słowo na niedzielę11.02.2024

2024-02-10

Słowo na niedzielę11.02.2024

Kochani

Dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Chorego i dzisiaj Ewangelia pokazuje nam scenę uzdrowienia, a raczej oczyszczenia trędowatego. Już samo słowo „oczyszczenia” a nie „uzdrowienie” sugeruje, że trąd nie był traktowany jak zwykła choroba. W Starym Testamencie podkreślano jedność ciała i duszy w człowieku. Zresztą ogólnie tak myślano w starożytności, kiedy powtarzało się przysłowie „mens sana in corpore sano”, czyli: „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Choroba ciała wpływa na stan ducha, a choroba duszy, jaką jest grzech, wpływa na stan ciała. Było tak szczególnie w przypadku trądu, który wielokrotnie w Biblii występuje jako kara za grzechy. Trędowate ciało w tamtej mentalności sugerowało ludziom „trędowatą” duszę. W naszej wierze, kiedy człowiek popełnia grzech śmiertelny, traci Łaskę Uświęcającą i nie powinien przystępować do Komunii Św. to jest pewien zewnętrzny znak. W Starym Testamencie takim znakiem była nieczystość rytualna, która też odsuwała człowieka od wspólnoty: nie można było go dotykać, ani razem spożywać posiłku, itd. Każdy człowiek trędowaty był traktowany tak jak człowiek grzeszny, choć wiemy przecież i wtedy tez wiedziano, że choroba to sprawa ciała, a grzech to sprawa ducha. Trąd był chorobą symboliczną, która pokazywała jedność duszy i ciała, pokazywała na ciele to, co dzieje się w duszy, kiedy ta pogrążona jest w grzechach. W starożytności znana była przecież medycyna, ale trędowaty nie był kierowany do lekarza lecz do kapłana, aby tam oczyścić się z grzechów. To nie jest starożytna naiwność, ale pewien czytelny znak wielkiej wiary w to, że grzech jest trądem człowieka, a trąd symbolizuje naszą grzeszność.

Pierwsze czytanie pokazuje Biblijne wskazania, jak należy postępować w wypadku trądu. Słowo Boże nakazuje wtedy oczyścić się z grzechów. Nie ma nic o maściach, okładach, opatrunkach, zupełnie tak, jakby wierzono, że trąd odejdzie tak, jak przyszedł; że wszystko i tak jest w rękach Boga, która daje taki wyraźny znak kiedy chce i kiedy chce i jeśli chce go zabiera. Na nic było uciekać się do lekarzy, jedyną nadzieją trędowatego było przebłaganie za grzechy i całkowite oraz pokorne zdanie się na łaskę Bożą.

W dzisiejszej Ewangelii do Pana Jezusa przychodzi trędowaty człowiek. Pierwszą rzeczą, jaką ten chory zrobił, było złamanie przepisów Starego Prawa – zbliżył się do Chrystusa, a nie wolno im było zbliżać się do nikogo. Jest to zapowiedź Nowego Przymierza, w którym łaska Boża jest silniejsza i sprawniejsza niż drobiazgowe przepisy faryzeuszy.

Ciekawe jest, że trędowaty z Ewangelii zachował się wobec Chrystusa tak, jak izraelici zachowywali się wobec Boga: padł przed Nim na twarz i nie prosił o uzdrowienie, jak prosiłby charyzmatyka czy proroka, ale złożył swój los w rękach Chrystusa jak w rękach samego Boga: „Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Było to wspaniałe wyznanie wiary w to, że Jezus z Nazaretu jest prawdziwym Bogiem. Było to też świadectwo wielkiej pokory trędowatego. On przełożył Wolę Boga nad swoją własną, której każde poruszenie pragnęło zdrowia.

Pan Jezus ulitował się nad tym człowiekiem i uzdrowił go, ale jednocześnie dał mu dwa napomnienia. Po pierwsze kazał mu spełnić wszystkie formalności, jakie nakładała Biblia. Jest to przestroga dla wszystkich, którzy szukają niezwykłości i cudowności, a zaniedbują przy tym regularne i proste praktyki religijne, np. dzisiaj jeżdżą na wszystkie spotkania charyzmatyczne w promieniu stu kilometrów, a nie wpadną na to, żeby się normalnie wyspowiadać w swoim małym kościółku. Po drugie Pan Jezus zakazał mu robienia rozgłosu, bo wiedział, że ludzie mają tendencję do zwracania uwagi na to, so spektakularne i widoczne, a pomijają osobisty kontakt z Bogiem. Panu Jezusowi na rozgłosie nie zależy. Tymczasem uzdrowiony bardzo szybko zapomniał o dobrodziejstwie i rozpowiedział wszystko. Taka przecież jest sytuacja naszej duszy, kiedy człowiek uzdrowiony z grzechów w spowiedzi, od razu jest podatny na nowe słabości.

Wiadomość o oczyszczeniu trędowatego tak się rozniosła, że Pan Jezus nie mógł już jawnie wejść do żadnej miejscowości, ale sam przebywał w odosobnieniu na miejscach pustynnych. Zauważmy, ze takie właśnie były wytyczne dotyczące trędowatych: mieli przebywać w samotności, na pustyni. To były konsekwencje trądu. Pan Jezus ponosi więc konsekwencje, jakby sam był trędowaty. Choć jest zupełnie zdrowy sam musi przebywać na pustyni, a uzdrowiony człowiek wrócił do ludzi.

Pan Jezus sam jest bez grzechu i bez winy – Jego nigdy nie dotknął „trąd duszy”. Ponosi jednak konsekwencje takie, jak grzesznicy. Jest to zapowiedź męki Pana Jezusa, o której pisał prorok Izajasz: „On dźwigał nasze boleści […]. On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy […], a w Jego ranach jest nasze zdrowie”.

My, którzy możemy być w każdej chwili oczyszczeni z grzechów przy konfesjonale pomyślmy, że zawdzięczamy to Panu Jezusowi. A żeby nie upaść na nowo, weźmy sobie do serca słowa św. Pawła: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie”.

Ks. dr Bartłomiej Krzos.