Aktualności - Słowo na niedzielę 03.12,2023

2023-12-02

Słowo na niedzielę 03.12,2023

Kochani

Wraz z Adwentem rozpoczynamy nowy Rok Liturgiczny. Jego hasło brzmi: Uczestniczę we Wspólnocie Kościoła. Będziemy przezywać ten czas razem z Maryją, która jest naprawdę Dziewicą oczekującą, a teraz objawia się nam w tytule Matki Kościoła.

Benedykt XVI mówił kiedyś o adwentowym czekaniu. Wszyscy rozumiemy, co to znaczy czekać, czekamy na wizytę u lekarza, czekamy na przystanku, czekamy przy kasie w sklepie, to czekanie jest takie zwyczajne i zabijamy czas rozmową, oglądaniem, rozmyślaniem. Bywa czekanie trudne – czekamy na przyjście listu z sądu, mandatu, na powrót pijaka awanturnika, na wiadomości ze szpitala, gdzie umiera ktoś bliski. To jest czekanie straszne. A czasem czekamy aż ktoś kochany przyjedzie zza granicy na święta, czekamy na spotkanie z ukochaną osobą, czekamy na miłą wizytę, na wnuki, na rentę czy emeryturę i takie czekanie jest radosne, daje nam nadzieję. Mogłoby nie być tego pierwszego czekania, ani drugiego, ale jakby zabrakło trzeciego czekania tego radosnego, to już nie byłoby po co żyć. Tak mówią ludzie załamani: mnie już nic w życiu nie czeka, a przecież czekają ich rachunki i wizyty lekarskie, ale te sowa znaczą, że nic dobrego na mnie nie czeka. A człowiek tylko wtedy jakoś żyje, kiedy jeszcze na coś dobrego czeka. Wszyscy czekamy na to, aż będzie lepiej. Wiele wieków temu Pan bóg przedstawił się Mojżeszowi: „Jestem, który jestem”. I tak możemy mówić o Panu Bogu, bo wiele ma imion: Ten, który jest, miłosierny, sprawiedliwy, Ojciec, Pan, ale jest też jedno imię Boga, które sobie teraz przypominamy: „Ten, który przychodzi”. Adwent to nie są wspomnienia, bo kiedyś tam było zwiastowanie i Narodzenie, ale Bóg przychodzi i dzisiaj.

Wyobraźmy sobie jak bardzo czekali ludzie na przyjście Zbawiciela. Im bardziej byli wierzący, im bardziej się modlili tym bardziej czekali. Czekała i Ona Maryja, młoda kilkunastoletnia i święta Dziewczyna. Ona czekała, ale to, co dostała przerosło Jej najśmielsze oczekiwania. Kto by się spodziewał, że Zbawiciel urodzi się w biedzie i będzie mieszkał w jej małym domku? Pan Jezus zawsze pojawia się inaczej, niż się Go spodziewamy. Ewangelia mówi: nie znacie dnia ani godziny i nie wiemy w jaki sposób przyjdzie. Przeżywamy już któryś Adwent z kolei i chcielibyśmy, żeby Pan Jezus przychodził tak, jak zawsze, ale to się dzisiaj zmienia. Dzisiaj możesz powiedzieć: dziękuję Bogu, bo wychowałem/wychowałam dzieci, i wszystkie się pożeniły, i maja pracę, i są wnuki i były chrzty i pierwsze komunie i śluby w kościele. A kiedy byłem w Ameryce starsze osoby mówiły: dziękuję Bogu, bo moje dzieci chodziły do katolickiej szkoły, która była bardzo droga, i prowadziliśmy je do kościoła, a teraz żyją przynajmniej w normalnych związkach, już nawet nie jest mowa o ślubie kościelnym, a wnuki są przynajmniej ochrzczone, a gdzie chodzą to już nawet się nie pyta. W większych miastach wielu rodziców i dziadków może powiedzieć podobnie nawet i u nas. Od lat mówi się młodym, żeby nie porzucali wiary, bo może się to źle skończyć, przyjdzie płacz bez Boga, smutek, żal, a może depresja, a nawet samobójstwo. Tak się mówi, ale tak nie jest: młodsze pokolenie wybiera sobie niektóre części wiary: choinka, Boże Narodzenie, może chrzest dziecka, może pierwsza komunia, może pomaganie biednym czy troska o przyrodę, ale tylko tyle. Nie spodziewajmy się wielu ślubów kościelnych, nie spodziewajmy się nawróceń i tego, że za granicą czy w mieście będą regularnie chodzić na Msze św., a wnuki będą chodzić na religię i normalnie się czesać czy ubierać. Już nie będą się przejmować tym, co dobre i złe. Będą postępować zgodnie z tym, co przyjemne, a unikać tego, co przykre. Przyjemność będzie dobra a przykrość zła, tak będą myśleć, nawet już tak myślą, i nie będzie inaczej. W takim razie czego się mamy spodziewać? Czy wiara całkiem zniknie? Nie zniknie, Pan Bóg dalej przychodzi, ale coraz mniej będzie przychodził w tradycyjnej postaci, w religii jaką znamy.

Teraz Pan Bóg przychodzi wszędzie tam, gdzie człowiek potrafi poświęcić coś ze swojej własnej przyjemności, kiedy potrafi przez chwilę patrzeć dalej, niż czubek własnego nosa. Kiedy potrafi słuchać zamiast mówić, pomyśleć o innych zamiast o sobie. Nawet kiedy pomaga, czy wychowuje dzieci zwykle robi to dla siebie, a wszędzie gdzie zapomina o sobie wszędzie tam przychodzi Bóg.

Był taki czas, w którym Kościół Boży to był jeden mały domek na całym świecie w Nazarecie i Maryja była tam Mamą – Matką Kościoła. Dzisiaj są to miliony ludzi na całym świecie, ale u nas się te liczby zmniejszają. Znajomi mówią często; jestem jedynym z mojej pracy, który jeszcze chodzi co tydzień do kościoła. Albo: ponad połowa osób z mojej dawnej klasy żyje w tzw. wolnych związkach, zupełnie bez sakramentów albo powiedzieli że nie ochrzczą dzieci niech same sobie wybiorę wiarę. To już nie są katolicy, więc może być tak, że Twój dom będzie jednym małym domkiem w całej miejscowości lub dzielnicy, który jeszcze będzie Kościołem Domowym, a Maryja będzie w nim Matką. Maryja jest Matką całego, potężnego Kościoła, ale może być Matką jednego małego domku. Każdy domek, w którym nie będzie rządzić przyjemność tylko dobro i obowiązek będzie Kościołem.

W czasach, kiedy dokoła stoją już choinki my dobrze przeżyjmy Adwent, bo tylko wtedy rozbudzi się w naszych duszach tęsknota za Tym, który przychodzi.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.