Aktualności - Słowo na niedzielę 01.10.2023

2023-09-29

Słowo na niedzielę 01.10.2023

Kochani

W dzisiejszej Ewangelii mamy wezwanie Ojca skierowane do synów: „Idź dziecko i pracuj dzisiaj w mojej winnicy”. Pierwszy z synów powiedział: „idę Panie!”, ale nie poszedł a drugi powiedział „nie chcę”, ale poszedł i spełnił wolę Ojca. W dzisiejszą niedzielę mamy przed oczami św. Teresę od Dzieciątka Jezus, którą można nazwać „Dzieckiem spełniającym do końca wolę Ojca”.

Kiedy się patrzy na postawę dwóch synów z Ewangelii, to trzeba się zgodzić z tym, co pisał Lewis w Listach starego diabła. Pisał tam, że człowiek ma zewnętrzną warstwę emocji i rozmyślań oraz wewnętrzną warstwę: serce, w którym podejmuje decyzje. Pokosy złego działają w ten sposób, żeby dobro zatrzymać w człowieku na warstwie emocji, planów, marzeń i rozmyślania: żeby człowiek pragnął dobra, planował je, marzył, ale nigdy się za to nie wziął, nigdy nie podjął decyzji i działania. Z drugiej strony diabeł przepycha zło jak najszybciej do serca: żeby człowiek nie zastanawiał się nad skutkami, nie wyobraził sobie tragedii zła, ale podjął decyzję od razu i zgrzeszył. U pierwszego syna z przypowieści dobro pozostało na poziomie „dobrych chęci” a takimi jest piekło wybrukowane.

Kiedy jesteśmy mali jako dzieci chcemy być wielcy, marzymy o tym, żeby być kimś znanym i zasłużyć się dla świata. Potem przychodzi młodość i człowiek zaczyna szaleć, a potem nie chce być dorosłym. W końcu człowiek dorosnąć musi, bo nie zatrzyma lat, a wtedy może przyjść rozczarowanie, bo staje się zwykłym, przeciętnym i jest jemu albo jej smutno. Wtedy skupia się na rzeczach przyziemnych, żeby tylko było co jeść, gdzie mieszkać i trochę rozrywki i na tym mija nam życie. A potem te drobne sprawy pochłaniają tak bardzo, że można się nawet stoczyć na dno. Czy to wszystko nie przypomina postawy pierwszego syna z Ewangelii? Praca w Winnicy Pańskiej to wielka rzecz, to praca dla Królestwa Bożego. Pan Bóg powołuje nas do wielkich rzeczy, najpierw w dzieciństwie każde młode, czyste serce woła: „chcę!, „idę!” Potem przychodzi proza życia i nic wielkiego sienie dzieje. Ostatecznie z przeciętnego życia Winnica Pańska czyli Królestwo Boże nie ma pożytku. Świętość też uważa się za wielką rzecz. Ten święty oddał życie za Chrystusa, ten założył zgromadzenie zakonne, ta święta założyła kilkadziesiąt szpitali i przytułków, itp. może w dzieciństwie chcemy robić to samo, ale potem patrzymy na siebie i wydaje się, że to nie dla nas. Kiedy mówimy o świętych, my – zwyczajni ludzie – czujemy się malutcy i przeciętni. Przerasta nas skala wielkich rzeczy i dzieł, których dokonali święci. I znów spełniają się te smutne słowa Ewangelii. Każdego i każdą Pan Bóg powołuje do świętości, a my najpierw chętnie mówimy: „chcę!” „idę Panie!”, ale potem już nie chcemy, już nie idziemy – Winnica Pańska zarasta i niszczeje.

Nasza Patronka, wychowywana bez mamy na początku była dzieckiem bardzo emocjonalnym. Imię odziedziczyła po wielkiej świętej Teresie od Jezusa i też chciała być wielka i święta. Bywała dumna z siebie, zwłaszcza wtedy kiedy miała sen, a może było to na jawie w szklarni, jak uciekały od niej małe diabełki. Podobno w nocy na niebie zobaczyła literę T ułożoną z gwiazd i chciała, żeby jej imię było zapisane w niebie. Być może dlatego już jako młoda nastolatka chciała iść do klasztoru i piąć się do nieba. Wołała w dzieciństwie jak pierwszy syn z Ewangelii: „chcę!”

Potem przyszło życie. Podczas podróży poznała świat XIX wieku, który był bardzo przeciwny Bogu i Kościołowi, zwłaszcza we Francji i Włoszech. Zobaczyła, jak sama pisała, że życie ma więcej kolców niż róż. Zobaczyła i poznała ludzi niewierzących, zatwardziałych grzeszników i grzeszną stronę Kościoła. I przestała chcieć. Już nie wołała dziecięcym sercem: „chcę!”, „idę!”. Do tego miejsca stała się podobna do wielu z nas. Ale Tereska nie zatrzymała się w tym miejscu. Dokonała się w Niej przemiana, stała się jak drugie dziecko z Ewangelii. Bardzo niechętna względem przeciwności, odstraszało ją cierpienie, wszystkie grzechy i wady wspólnoty, które poznała aż nadto, pisała o tym bardzo wyraźnie, była w tym wszystkim bardzo ludzka. Mówiła głośno „nie chcę!” ale czyniła wiele. Zaczęła naprawdę pracować dla Winnicy Pańskiej, dla Bożego Królestwa. I spełniała wielkie rzeczy. Nie wielkie według skali, bo cóż mogła zrobić schorowana młoda siostra zakonna zamknięta w klasztorze, ale wielkie według ducha i miłości i jej zaangażowania. Pan Bóg pokazał jej, że to nie wielkie dzieła uczynią z niej wielką świętą, ale jeśli ona najpierw stanie się wielką świętą, to wtedy nawet jak zmyje podłogę czy wyczyści garnek, to będą to wielkie dzieła. A wielką święta mogła stać się tylko przez bliski związek z Najświętszym ze Świętych – z samym Chrystusem. Ofiarowała Mu się bez granic, stała się Jego Oblubienicą, Jego kwiatem

Dzisiaj żyjemy w takich czasach, że ludzie są bardzo zniechęceni, a może nawet zmęczeni wielkimi rzeczami. Wielu ludzi denerwuje wprost kiedy się mówi o dziele Kościoła, losach ojczyzny, wartościach, które każą dzierżyć drzewce sztandarów. Wielu z nas pochłania codzienność, bo trzeba mieć za co zrobić zakupy, trzeba, żeby działały prąd i woda, a patriotyzm to nie wielkie marsze i tłumy, ale uczciwość i płacenie podatków. Św. Teresa uczy nas, że prawdziwa wielkość to bardzo bliski związek z Panem Jezusem, a wtedy dzięki Niemu, nasze proste, codzienne sprawy urastają do rangi wielkich dzieł świętych.

 

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.