Aktualności - Słowo na niedzielę Wniebowstąpienia Pana Jezusa

2023-05-20

Słowo na niedzielę Wniebowstąpienia Pana Jezusa

Kochani

Dzisiaj Pan Jezus wstępuje do Nieba, żeby wskazać nam kierunek. Od tej pory możemy modlić się do Niego. I modlimy się: „niech da Wam światłe oczy serca, byście wiedzieli, czym jest nadzieja Waszego powołania”, to znaczy byśmy wszyscy rozumieli jaki jest nasz cel i dokąd zmierzamy. Wniebowstąpienie łączy się ze Zmartwychwstaniem. I tu i tu Apostołowie spodziewali się cieszyć obecnością Pana Jezusa już zawsze, ale nie było im dane. I tu i tu chcieli jakiegoś nowego świata, na który mieli nadzieję. Uczniowie w drodze do Emaus mówią: „A myśmy się spodziewali, że miał przywrócić Królestwo Izraela”, a w dzisiejszym czytaniu mówią: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz Królestwo Izraela?” I tu i tu Apostołowie czekali w wieczerniku. Jest jednak jedna różnica. Kiedy uczniowie odchodzili po śmierci Jezusa i wiadomości o pustym grobie, byli smutni. A kiedy odchodzili do Jerozolimy z góry Wniebowstąpienia byli radośni. Co takiego się tam wydarzyło? Istotnie, odejście Pana Jezusa wywołało coś pozytywnego. Dlatego Pan Jezus zapowiadał wcześniej: pożyteczne jest dla Was moje odejście.

Odpowiedź może być taka: w czasie Wniebowstąpienia uczniowie zobaczyli niebo i ono napełniło ich taką radością. Ewangeliści piszą, że Chrystus błogosławił uczniów. Błogosławieństwo, które my znamy, wyraża się przez nakreślenie w powietrzu dłonią znaku krzyża. Wyciągnięta ku niebu ręka błogosławiącego rozcina i otwiera niebo dla tych, którzy są błogosławieni. Otwarte niebo daje im radość i wszelkie łaski. Kiedy Chrystus Pan wstępował do nieba, ono się otworzyło dla Zbawiciela i Apostołowie zobaczyli Jego chwałę. Już nigdy od tej pory się nie bali ani nie smucili. Na wspomnienie nieba potrafili oddać życie i to przez męczeństwo, które przecież nieraz było bardzo ciężkie i straszne. Na widok otwartego nieba na śmierć odważnie poszedł św. Szczepan. Św. Paweł na widok nieba zupełnie się nawrócił – jak sam pisał, był porwany aż do „trzeciego nieba” i stwierdził, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdoła pojąć, jak wspaniałe rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują. Niedawno obchodziliśmy uroczystość św. Stanisława. Z jego osobą związana jest historia wskrzeszenia rycerza Strzelczyka w Piotrawinie. Przywrócony z zaświatów człowiek miał opowiadać o czyśćcu jako o wielkiej górze i mimo ciężkiej pokuty nie chciał zostawać na ziemi. Wolał pokutować tam, skąd już trochę widział niebo. Z drugiej strony nasz wieszcz Mickiewicz napisał w Dziadach: „kto za życie choć raz był w niebie, ten po śmierci nie trafi od razu”. Jak bardzo wizja prawdziwego nieba zmienia na lepsze życie człowieka, a jak bardzo chęć osiągnięcia nieba na ziemi od prawdziwego nieba oddala.

Jeśli ktoś bliski na ziemi nas opuszcza, to nawet choćby jechał dostać awans lub nagrodę, czulibyśmy się smutno. Tymczasem jednak Apostołowie się cieszą. Co to znaczy? To znaczy, że Pan Jezus nie oddalił się od nich, ale wręcz przybliżył. Kiedy Pan Jezus żył na ziemi można było z Nim porozmawiać, albo Go odwiedzić, ale trzeba było pójść i Go odnaleźć. Kiedy zaś wstąpił do Nieba jako Bóg, stał się tak bliski jak Bóg. Kto jest nam bliższy niż sam Bóg, z którym mogę rozmawiać w każdej chwili, miejscu i czasie i który przenika moje myśli i nigdy mnie nie opuści?

W chwili wniebowstąpienia rodzi się radosne chrześcijaństwo. Zazwyczaj radość ludziom zakłócają dwie emocje: smutek i strach, albo inaczej żal i lęk. Smutek jest wywoływany przez rozdrapywanie przeszłości, wspominanie jej ze łzą w oku, zaś strach wywołany jest przez ciągłe patrzenie w przyszłość. Apostołowie już tego nie robią. Już nie rozpamiętują obietnic o utraconym ziemskim królestwie z żalem, już nie płaczą nad męką Chrystusa i nad własną samotnością. Z drugiej strony nie boją się już zatrzaśnięci w wieczerniku tego, co przyniesie przyszłość. Zamiast tego cieszą się spotkaniem z Bogiem w tym momencie, teraz. Skupienie się na przeżywaniu spotkania ze Zbawicielem tu i teraz wywołuje radość. Przecież w niebie nie ma już przeszłości ani przyszłości – jest tam wieczne „teraz” – chwila, która trwa na zawsze.

W tym momencie ciśnie się nam pytanie: jak my – ludzie XXI w. moglibyśmy doświadczyć nieba i stać się przez to bardziej radośni i przestać rozpamiętywać tego, co było lub bać się tego co będzie? Otwarte Niebo opisuje nam Apokalipsa. W niebie zaś odbywa się liturgia – nabożeństwo. W Niebie zgromadzona jest wspólnota wiernych, tam śpiewa się chwałę Bogu, tam rozumie się tajemnice zapisane w Biblii, tam kosztuje się owoców raju – pokarmu i napoju słodszego niż miód. W Niebie przebywa się razem z Bogiem i ze świętymi, czas zamiera i nie goni człowieka do zajęć i panuje tam wieczny odpoczynek w gronie znajomych i rodziny. Czyż to wszystko, oczywiście w małym zarodku nie dokonuje się w niedzielę podczas Mszy św.? Liturgia nabożeństwa to czas, który z czystym sumieniem może się zatrzymać. To wbrew pozorom nie miejsce na to, żeby Boga zapraszać do moich domowych spraw – to robimy podczas modlitwy. W czasie liturgii zaś to my przychodzimy do Pana Boga, aby zajrzeć trochę do Nieba i wrócić z radością. Niech nam Pan Jezus z nieba błogosławi i niech będzie nam zawsze bliski.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.