Aktualności - Słowo na niedzielę 14.05.2023

2023-05-13

Słowo na niedzielę 14.05.2023

Kochani

W kolejne niedziele wielkanocne ukazuje się nam Pan Jezus Zmartwychwstały. W jaki sposób ukazuje się w dzisiejszą niedzielę? Pierwsze czytanie opisuje działalność apostolską Filipa w mieście Samarii – prawdopodobnie nie chodzi tu o Filipa Apostoła, ale o Filipa diakona. Działalność ta wygląda jak wielki duszpasterski sukces: tłumy z radością słuchają jego słów, z opętanych wychodzą duchy nieczyste, chorzy zostają uzdrowieni i wielu ludzi przyjmuje chrzest. Czy po ludzku można by czegoś jeszcze sobie życzyć? Po ludzku nie, ale Apostołowie patrzą inaczej. Wysyłają wysłanników, aby tym ochrzczonym udzielili sakramentu bierzmowania, a więc Ducha Świętego. Apostołowie widzą, że nie można mylić jakiegoś zrywu, pierwszego entuzjazmu wiary z prawdziwym życiem z wiary. To jakby pomylić bicie serca wywołane reanimacją z prawdziwym biciem żywego serca. Wspólnota Kościoła jest Ciałem Mistycznym Chrystusa, a więc ma być jak żywy człowiek. Pan Bóg, kiedy tworzył człowieka w raju (jak obrazowo opisuje Księga Rodzaju) najpierw ulepił pięknie jego ciało z gliny a potem tchnął w niego swojego ożywiającego ducha. Podobnie w swojej wizji widział prorok Ezechiel. Stojąc na najbardziej ówcześnie zaludnionej równinie widział oczyma duszy tylko martwe szkielety, które stały się ludźmi dopiero wtedy, jak powiał nad nimi Duch Boży. Nasz narodowy wieszcz pisze, że „bez serc i bez ducha to szkieletów ludy”. Podobnie Kościół w Samarii był jedynie w sposób piękny ukształtowany przez wiarę Filipa. Ta wiara ożywiała wspólnotę, póki Filip z nimi był. Potrzebowali oni jednak własnej duży, żeby sami ożyli i mogli ożywiać innych. Dlatego potrzebowali Ducha Świętego i otrzymali Go z rąk Apostołów.

My, jako ludzie często obracamy się w świecie bez miłości. Choć może nie ma w nas zabójczej nienawiści, to jednak miłości też niekiedy brakuje. Miłość jest zawsze za darmo, a kiedy jej nie ma, podświadomie uczymy się, że trzeba sobie zasługiwać na życzliwość bliźnich, a bliźni powinni zasługiwać sobie na przychylność u nas. Wprowadzamy mentalność „zasługową” – mentalność nagród i kar. Przez nią wiecznie czujemy się niedocenieni, ciągle potrzebujemy akceptacji i albo karzemy siebie za niepowodzenia albo nagradzamy za normalne życie i pracę. Stąd tylko krok do uzależnienia od dawek drobnych przyjemności albo do chandry kiedy tych przyjemności brakuje. Nie na darmo Duch Święty nazwany jest Pocieszycielem, bo od Niego pochodzi prawdziwa radość życia, która nie potrzebuje żadnych dodatków rodem z tego świata.

Popatrzmy jak szybko przemija to, co jest martwe. W codziennym życiu widzimy jak szybko więdną ucięte kwiatki, jak szybko tracą świeżość artykuły spożywcze, itp. Podobnie jest w życiu religijnym i duchowym. Tylko to, co ma w sobie życie trwa i rozwija się, a to, co życia nie ma, choćby nie wiem jakim trudem i nakładem było budowane, nie ostoi się nawet przez jedno pokolenie, a miarą dobrych dzieł nie są przecież miesiące czy lata, ale pokolenia. Tak bardzo potrzebujemy życia z Ducha Świętego.

Wielu uczniów, którym nie chce się chodzić na przygotowanie do kościoła, pyta często: po co mi to bierzmowanie? Jest to pytanie niepokojące, a nawet dość smutne. Zupełnie tak, jakby ktoś pytał: po co mi potrzebne to życie? Takie pytania może zadawać tylko człowiek zawiedziony lub nie widzący sensu. To prawda, nie znajdzie sensu w życiu, kto szuka go jedynie w sprawach doczesnych. Filozof Karl Popper zauważył kiedyś słusznie, że człowiek zostawiony sam sobie może wymyślić rzecz, których się sam przestraszy, albo go zupełnie przytłoczą lub zasmucą. Dzieje się tak dlatego, że człowiek jest obdarzony wielkością, jakiej się nawet nie spodziewa, ale jednocześnie skażony grzechem pierworodnym. Dlatego nawet największe dzieła człowieka po pewnym czasie dają o sobie znać w smutku, który nie wiadomo skąd człowieka dopadnie i ogarnie. Warto się zastanowić nad tym, dlaczego Duch Święty nazywany jest przede wszystkim Pocieszycielem lub obrońcą? Właśnie dlatego, żeby dostarczać nam radości życia i bronić nas przed smutkiem. Smutek wykończył już niejedno dobre dzieło, on urasta do naszego głównego nieprzyjaciela. To smutek zamyka nas na bliźnich i podcina nam skrzydła. I Pan Jezus doskonale zdaje sobie z tego sprawę i temu zaradza.

Pan Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii o tym, że jeśli człowiek Go miłuje, to zachowuje Jego przykazania. Czy trzeba we wspólnocie czegoś więcej niż miłość do Boga i wzajemna miłość bliźnich oraz spełnianie przykazań? Okazuje się że potrzeba czegoś, a ściślej mówiąc Kogoś najważniejszego. Potrzeba Parakleta, który oznacza kogoś w rodzaju rzecznika, adwokata, pocieszyciela. Pan Jezus obiecuje nam, że będzie ciągle prosił Ojca o zsyłanie na nas i dla nas Ducha Świętego. Obecność i działanie Ducha Świętego nie jest przez nas wypracowane, ale zawsze jest darem z góry, a więc łaską. Świat Go dać nie może, bo Go nie zna. Nie możemy zapominać, że tyle tylko życia w Kościele ile jest w Nim darów Ducha Świętego, a Ducha Świętego nie można sobie zamówić, załatwić, wymóc itp. Duch wieje kędy chce, jak mówi Tradycja. My możemy co najwyżej przygotować dla Niego serca ludzkie. Potrzeba do tego niewiele: być gotowym na radość i szczęście w tej chwili.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.