Aktualności - Słowo na niedzielę 23.04.2023

2023-04-23

Słowo na niedzielę 23.04.2023

Kochani

W pierwszym czytaniu z Dziejów Apostolskich św. Piotr przemawia do Izraelitów i chce im udowodnić, że Pan Jezus, którego niedawno ukrzyżowano i zabito – rzeczywiście zmartwychwstał. Ani razu nic przy tym nie pokazuje, ale odwołuje się do wiedzy. Nie wzrok lecz rozum i serce spotykają Zmartwychwstałego. Św. Piotr odwołuje się do Księgi Psalmów. Psalm 21 opisuje szczegółowo mękę Pana Jezusa: „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, wykrzywiają wargi i potrząsają głowami, zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli, niech go ocali, jeśli go miłuje. Sfora psów mnie opadła, otoczyła mnie zgraja złoczyńców, przebili ręce moje i nogi, policzyć mogę wszystkie moje kości. A oni na mnie patrzą, sycąc się mym widokiem, dzielą między siebie moje szaty i los rzucają o moją suknię”. Słuchacze św. Piotra byli świadkami tych wydarzeń. Psalmy powstały jednak 700 lat przed Chrystusem! Ta sama Księga, tyle, że w Psalmie 2 mówi, że Pan bóg nie pozwoli, by Jego Święty pozostał w grobie i uległ skażeniu”. Skoro słowa tej starożytnej Księgi spełniły się na oczach ludzi co do męki, to dlaczego miały dosłownie nie spełnić się w Zmartwychwstaniu? Co więcej, takie tłumaczenie wywołało falę nawróceń. Nie było żadnej mowy o dowodach „naocznych”, bo nie były potrzebne. Ktoś dzisiaj może zapytać, czy coś nie tak było z tamtymi ludźmi? Czy byli łatwowierni? Czy byli zaślepieni? A może coś nie tak jest z naszym pokoleniem? My nie jesteśmy ślepi, nawet niedowidzenie dzisiaj koryguje się okularami. Ale może jesteśmy – przepraszam za słowo – upośledzeni w drugą stronę? Może zbyt mocno jesteśmy przywiązani do wzroku i jego świadectwa? Przez telewizję i komputery staliśmy się nieufni i ograniczeni do wzroku, a jest to wielkie ograniczenie. Gdy ktoś powie: „sam widziałem”, „sama widziałam”, to już więcej nie trzeba dowodów. Ale właśnie na takich „dowodach” opierają się historie w stylu: „Elvis Presley żyje”, albo „na ziemię przyleciało UFO”. Tymczasem wzrok najłatwiej dzisiaj oszukać. Zauważył to już Kartezjusz, mówiąc, że okrągła baszta jest przecież zbudowana z prostokątnych cegieł i w istocie jest wieloboczna. Ile ludzi na świecie uwierzyło w zdjęcia papieża w kurtce za tysiące dolarów? A który z „Putinów” występujących dzisiaj w rosyjskich mediach jest prawdziwy? A przecież wystarczy kilka sztuczek komputerowych i staniemy się jak pewna pani, która klęczała przed odpustowym obrazkiem z ukrzyżowanym Chrystusem, który pod odpowiednim kątem zamykał i otwierał oczy, twierdząc, że miała cudowne objawienie. Słusznie mówi dzisiaj Ewangelista, że oczy człowieka są „niejako na uwięzi”.

Opisywała jedna siostra karmelitanka, jak w latach 70-tych wspólnota obejrzała film Jezus z Nazaretu Franco Zefirellego. Obraz bardzo wymowny, ale potem siostra kiedy tylko myślała o Panu Jezusie widziała aktora Roberta Powella, który jak mówiła: zasłonił mi mojego Jezusa. Czy dla nas Pan Jezus to Jim Caviziel z Pasji, albo aktor z innego filmu?

Dzisiejsza Ewangelia przedstawia nam znaną scenę uczniów idących do Emaus. Papież Benedykt XVI zauważył, że trudno dokładnie dzisiaj określić, gdzie znajdowało się to miasteczko. I dobrze, że tak jest, bo wtedy każdy może w tej Ewangelii zobaczyć swoje własne miasteczko, swoje miejsce i swoją drogę życia, po której idzie, najczęściej kierując się właśnie wzrokiem. W tym fragmencie Ewangelii tak często mówi się o oczach i wzroku: „oczy ich były na uwięzi”, „nie rozpoznali go wzrokiem”, „a myśmy się spodziewali zobaczyć Królestwo”, „niewiasty widziały aniołów”, „apostołowie widzieli leżące płótna”, ale „Jego nie widzieli”, itp. Pan Jezus, słysząc takie świadectwo polegające na wzroku upomina ich: o nierozumni. Dosłownie brzmi to: „jak powolne są wasze serca” w otwieraniu się także na inne doświadczenia, nie mniej ważne i nie mniej pewne co wzrok. Popatrzmy jak uwierzył w zmartwychwstanie choćby św. Jan Ewangelista. Wszedł wraz z Piotrem do pustego grobu, nie widział Chrystusa ale zobaczył całun. Wtedy „ujrzał i uwierzył, bo dotąd nie rozumiał Pisma, które mówi, że miał powstać z martwych”. Więc akt wiary św. Jana nie przebiegał tak, że nie widział, a potem zobaczył i uwierzył, ale że nie rozumiał, ale jak miał w ręku całun grobowy, to uwierzył, czyli zrozumiał, że Pan Jezus zmartwychwstał.

Kiedy miało się już ku wieczorowi i dzień się nachylał, robiło się na świecie coraz ciemniej. Apostołowie zaprosili Chrystusa, żeby ten pozostał z nimi w domu. Kiedy nie było już dziennego światła, wzrok poszedł w odstawkę. Otworzyły się inne możliwości komunikacji i doświadczenia. I poznali Pana Jezusa kiedy całkiem zniknął z ich oczu. Dopiero jak wzrok zgasł, Jezus się objawił. Apostołowie doświadczyli tego, czego doświadczyli nasi bliźni zmarli. Kiedy zgasło światło ich ziemskich oczu, kiedy ich oczy się całkiem zamknęły, zobaczyli Boga, żywego i prawdziwego. Nie musieli podróżować nigdzie daleko (Emaus jest blisko), po prostu zobaczyli Boga, który cały czas był przed nimi, tylko oczy ich były na uwięzi kolorów i kształtów. Uczniowie potem dziwili się sami sobie, czyli przecież jak pałało ich serce, a jednak nie widzieli. Zaufali bardziej oku niż sercu. Pisał nasz wieszcz: „Dziewczyna czuje, odpowiadam skromnie, a gawiedź wierzy głęboko. Czucie i wiara więcej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.