Aktualności - Słowo na niedzielę 02.04.2023

2023-04-01

Słowo na niedzielę 02.04.2023

  1. Pan Jezus skazany na śmierć

Jak wiemy z opisów Ewangelii Piłat długo wahał się, czy skazać Chrystusa Pana na śmierć. Na początku nie chciał tego zrobić. Choć nie chciał zabić Pana Jezusa nie zrobił jednak nic, kiedy oprawcy pluli na niego, bili, czy ukoronowali cierniem. Podobna jest postawa wszystkich tych, którzy lekkomyślnie podchodzą do grzechów lekkich. Przyzwyczailiśmy się wszyscy do tego, że należy unikać grzechów ciężkich czyli śmiertelnych, bo za ich popełnienie można trafić do piekła. Bywa tak, że ktoś, kto nawet długo nie był u spowiedzi wymienia przy niej dwa lub trzy grzechy, bo „innych ciężkich nie ma”. Doprowadzamy naszą dusze do takiego stanu, w której unika grzechów ciężkich, za to zupełnie swobodnie popełnia lekkie. Wystrzegajmy się postawy Piłata, który nie owszem, nie chciał zabić Jezusa, ale nie przeszkadzało mu, kiedy oprawcy znęcali się nad Skazańcem. Pomyślmy o tym przy rachunku sumienia.

 

  1. Pan Jezus bierze krzyż na ramiona

Krzyż Chrystusa nie był krzyżem Jego; „On się obarczył naszym cierpieniem, a myśmy Go za skazańca uznali…” (Iz 53,4-5). Warto pomyśleć w tym miejscu o wszystkich cierpieniach i krzyżach, które inni dźwigali za nas. O wszystkich, którzy przez nas się martwili, płakali lub z naszego powodu ponieśli jakąkolwiek krzywdę. Na pewno nie jesteśmy w stanie do każdego dotrzeć i każdemu wynagrodzić. Św. Filip Nereusz podawał przykład grzechu plotkarstwa, które przypomina rozrzucenie piór na wietrze. Żaden człowiek nie jest w stanie już ich pozbierać. Są takie grzechy, za które możemy wynagrodzić sami. Niemiłe słowo powiedziane do kogoś może być załagodzone słowami miłymi. Odmowa pomocy może być wynagrodzona pomocą w innym czasie lub miejscu. Są jednak takie grzechy, których nie damy rady sami naprawić. Być może osoby pokrzywdzone już nie żyją, być może nasze drogi się bezpowrotnie rozeszły, a być może było tego zbyt dużo. Pomyślmy o pokucie i zadośćuczynieniu z ostatniej spowiedzi.

 

  1. Pan Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem

Przy tej stacji pomyślmy o swoich pierwszych upadkach. Nie po to, żeby na nowo rozpamiętywać przebaczone już grzechy, ale po to, żeby zobaczyć skąd wzięło się to wszystko, z czym obecnie się borykamy. Każdy grzech zaczynał się zazwyczaj „niewinnie”. Znałem człowieka, który opowiadał mi swoje świadectwo na ten temat. Kiedy był uczniem gimnazjum podszedł do niego starszy o kilka lat sąsiad. Zapytał go, czy chciałby się „trochę pośmiać”? Kiedy ten się zgodził, kolega podał mu tak zwanego „skręta” czyli marihuanę. Od tego jednego razu nie mógł się wyzwolić przez osiem lat z nałogu narkotykowego. Wszystkie wady, które „wloką się” za nami przez całe życie zaczynały się od pierwszych upadków, małych przyjemności, na które lekkomyślnie pozwalaliśmy sobie lub niezdrowej ciekawości. Nie nazywajmy tych pierwszych upadków „grzeszkami młodości”, nie uniewinniajmy młodocianych, którzy w ten sposób wchodzą w swoje pierwsze kontakty z grzechem.

 

  1. Pan Jezus spotyka swoją Matkę

Przy stacji spotkania z Matką pomyślmy o relacjach między rodzicami a dziećmi. Każdy jest dzieckiem swoich rodziców, a niektórzy rodzicami dzieci i dziadkami wnuków. Dużo się dzisiaj mówi o tzw. „toksycznych rodzicach”. Od czasów Zygmunta Freuda wytoczono swoistą walkę rodzicom i rodzicielstwu. Kładzie się nacisk nie tylko na uniezależnienie od rodziców, co jest zjawiskiem właściwym, ale wręcz na sprzeciw i całkowite oderwanie, rzec by można „duchową śmierć” rodziców. Z drugiej strony bywają także rodzice, którzy nigdy nie chcą wypuścić od siebie swoich dzieci i za nich układają życie. Rozbili niejeden dobry związek rodzinny, albo tak mocno emocjonalnie związali dzieci ze sobą, że nie były w stanie dobrze wejść w życie. Wychowanie dziecka podobne jest do tego, jak orlica uczy fruwać swoje pisklęta. Muszą one pewnego dnia wyfrunąć z gniazda na skale, choć takie pierwszy lot będzie bardzo ryzykowny. Kiedy będą mogły same wyfruwać to zawsze wrócą do gniazda. Kiedy będą zazdrośnie w nim trzymane, w końcu z niego wypadną. Pisklę, które wypadnie z gniazda już do niego nie wróci.

 

  1. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Chrystusa

Ewangelia mówi, że Szymon wracał z pola, kiedy przymusili go, żeby niósł krzyż. Jak widać miał swoje zadania i swoje cele. Gdy jednak dał się (oczywiście musiał) zaangażować w tę największa historię na świecie, stał się świętym znanym w całej wspólnocie chrześcijańskiej. Pamiętajmy, że na naszej drodze Pan bóg też stawia różne nieoczekiwane propozycje, które zakłócają nasz mały porządek i ingerują w nasz prywatny światek. Mamy jako ludzie tendencje do tego, żeby układać wszystko dokoła siebie według własnego schematu i porządku. Czujemy się wtedy dobrze i swojo. Pamiętajmy jednak, że w ten sposób człowiek się nie rozwija, ani psychicznie, ani społecznie ani tym bardziej duchowo. Rozwój wymaga jednak nowych zadań, wyzwań, podwyższania poprzeczki. Pan Bóg co raz daje nam takie sytuacje, tylko że my się wtedy irytujemy, nie podejmujemy wyzwania, pogrążamy w małym światku i w ten sposób omija nas codziennie Boże wezwanie, na którego końcu stoi świętość.

  1. Weronika ociera twarz Chrystusa

Niewiastę dzielną któż znajdzie…” (Prz 31,10). Życzliwa kobieta otarła twarz Chrystusa z błota, potu i krwi. Jak wierzymy, na jej chuście odcisnął się wizerunek cierpiącego oblicza. Wierzymy również, że to Oblicze odcisnęło się na jej sercu. Każdy człowiek jest stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, co oznacza, ze jest rozumny i wolny. Grzech zaciera w nas to Oblicze, a przecież najbardziej można je dostrzec w twarzy człowieka. Dzisiaj każdy ukrywa swoją twarz, zwłaszcza chce być anonimowy w Internecie. Twarz przestępców ukrywa się w wiadomościach, dawniej kat zakrywał swoją twarz przed ofiarami, a skazańcom też zasłaniano twarze. Człowiek zupełnie inaczej podchodzi do człowieka, kiedy spojrzy mu w oczy i w twarz. Zastanowię się jak traktuje ludzi, którzy od dawna pogrążeni są w grzechu; którzy zabrudzili i zniekształcili oblicze Chrystusa w nich. Czy potrafię spojrzeć na pijanego lub chorego człowieka jak Weronika spojrzała na Chrystusa?

  1. Drugi upadek

Według prywatnych objawień upadków Chrystusa na Drodze Krzyżowej było wiele. Stacja powinna mieć tytuł „kolejny upadek” lub „kolejne upadki”. Przy tej stacji pomyślmy o licznych upadkach, zwłaszcza w grzechy, które często się powtarzają; lub grzechy związane z nałogami. Złemu duchowi nie zależy jedynie na ty, żeby człowiek upadał. Chce, żeby upadał zawsze, często i nie miał z tego nic. Początkowo zły duch kusi do grzechów oferując w zamian przyjemności, które przecież i tak kradnie z boskiego skarbca (to Bóg jest twórcą przyjemności i On nam je dał). Kiedy człowiek da się na nie skusić, grzechy zdarzają się częściej, a przyjemności są mniejsze, coraz częściej i coraz mniej przyjemności. W końcu człowiek doprowadza się do takiego stanu, którym grzeszy „bezinteresownie”, sam szuka grzechu nie mając z niego nic, ewentualnie będąc wściekłym kiedy nie uda się złego zrealizować. Podobnie jak wściekły jest alkoholik na głodzie alkoholu lub palacz na głodzie nikotynowym. Pomyślmy w czym upadamy właśnie w ten sposób? Do jakiego grzechu jesteśmy tak przywiązani, że nie trzeba już do niego nas specjalnie namawiać?

  1. Pan Jezus upomina płaczące niewiasty

Zarówno Prawo Żydowskie jak i Prawo Rzymskie nie były bezlitosne. Według Prawa Żydowskiego, nawet jeśli już prowadzono skazańca na śmierć, ale znalazły się jakieś nowe dowody lub świadectwa, należało wrócić do sądu i je rozpatrzyć. Tak było w przypadku Zuzanny oskarżonej niewinnie przez starców, co mamy opisane w Księdze Proroka Daniela. Prawo Rzymskie natomiast dawało oskarżonemu prawo przemówienia w swojej obronie. Zapewne dlatego ta stacja była w ogóle możliwa. Boski Skazaniec zatrzymał cały pochód i skorzystał ze swojego ostatniego prawa. Ale nie wykorzystał go dla siebie, nie wygłosił obronnej mowy. Wykorzystał je, żeby wygłosić ostatnie kazanie do płaczących kobiet. Chrystus zrezygnował ze swojego prawa dla dobra innych. Jak trudno nam przychodzi rezygnacja z tego, co nam się w naszym mniemaniu należy. Jesteśmy w stanie kłócić się i procesować do końca: „czapkę sprzedam, pas zastawię…” – pisze Aleksander Fredro. Czy zawsze muszę siłą wydrzeć wszystko, co mi się należy? Czy potrafię ustąpić, kiedy chodzi o jakieś większe dobro?

  1. Trzeci upadek Pana Jezusa

Jak podaje tradycja ostatni upadek był bardzo ciężki. Pan Jezus przewrócił się i nie miał już siły wstać, wręcz zaciągnięto Go na Golgotę. Ludzie patrzący na to wszystko myśleli, że to już koniec, że nie przeżyje. A wrogowie Chrystusa chcieli Go widzieć na krzyżu. Jedni więc rozpaczali, że wszystko stracone, a drudzy chcieli pomóc, ale z wyrachowania i ze złości, żeby dobić Chrystusa do końca. Ta stacja dotyka dwóch skrajnych postaw: rozpaczy i zuchwałości. Obie są grzechami przeciwko Duchowi Świętemu – obie wykluczają przebaczenie. Nie dostąpi przebaczenia ten, kto o nie nie prosi. A nie prosi albo dlatego, że uważa, że przebaczyć mu nie można, albo dlatego, że uważa, że wszystko i tak zostanie przebaczone. Być może któraś z tych postaw jest mi bliska albo mi zagraża?

  1. Pan Jezus obnażony z szat

Jeśli ktoś chce zabrać twój płaszcz, nie broń mu i szaty” – mówi Pan Jezus. Każdy człowiek miał zagwarantowane prawo do okrycia. Skazańca pozbawiano i tego podstawowego prawa. Wystawienie nagości skazańca na widok publiczny było dodatkowym elementem kary i hańby. Dzisiaj niestety ludzie bardzo chętnie się tak pokazują i staje się to elementem sławy i niemalże powodem do dumy. Takie widowiska mają bardzo niszczący wpływ na ludzi, zwłaszcza młodzież. Św. Jan Paweł II, kiedy był w Polsce w 1991 roku mówił o tym, jak nieczyste i nieskromne widowiska zabierają Słowo Boże z serc młodzieży. Serca młodych ludzi stają się jak droga z Przypowieści o Siewcy. Przylatują czarne i złe ptaszyska czyhające na czystość i niewinność i wydziobują ziarno Słowa Bożego. Ostatnio zlatują się różnego typu kolorowe ptaki i zabierają to, co Chrystus posiał w młode serca. Podczas egzorcyzmów demona przemówił, że jego plan na XXI wiek polega na zniszczeniu nieczystością serc dzieci. Nie pozwólmy na to działanie.

  1. Przybicie do krzyża

W czasie największego bólu przebijania rąk i nóg Pan Jezus wołał: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią…”. Lekcja przebaczenie jest udzielana w takim momencie. Potrzebujemy takich lekcji, bo mylimy przebaczenie z usprawiedliwieniem. Już w raju pierwszy człowiek po grzechu pierworodnym nie prosił o przebaczenie, tylko się usprawiedliwiał, że to nie jego wina. Podobnie mówił tzw. zły łotr ukrzyżowany koło Chrystusa. Nie czuł się chyba winny, dlatego wołał o uratowanie, jakby mu się to należało. O przebaczenie prosił tzw. dobry łotr – św. Dyzma. Przebaczenie może otrzymać tylko ten, kto uzna swoja winę i o nie poprosi. Przebaczyć można tylko winnemu. Tak samo przebaczając trzeba uznać winę bliźniego i ją darować. Ale to właśnie przebaczenie, a nie usprawiedliwienie jest uzdrowieniem dla człowieka i jego duszy.

  1. Śmierć na krzyżu.

Na czym polega cierpienie i ból, który zabija? Człowiek, kiedy jest zdrowy porusza się pod wpływem bodźców. Odruchowo cofa się przed bólem, zmienia pozycję, kiedy ścierpnie. Każdy bodziec nakłania człowieka do ruchu, inaczej nadchodzi dyskomfort lub ból. Ból polega właśnie na unieruchomieniu człowieka. Skazaniec przybity do krzyża cierpi więc każdym swoim mięśniem, każdą próbą poruszenia się, którego wykonać już nie może. Taki krańcowy ból doprowadza do śmierci. I nie dziwmy się, że taki ból napełnił lękiem serca apostołów, a szczególnie serce Szymona Piotra. W ogrójcu chciał się bić za Chrystusa. Ale wcześniej przy zapowiedziach męki tak się bał, że Pan Jezus powiedział do niego: „myślisz nie o tym, co boże, ale o tym co ludzkie”. Ten lęk przed krzyżem sprawił, że Piotr, który wcześniej rzucał się do walki, później zaparł się Chrystusa na słowo kobiety. Każdy z nas ma jakiś lęk. Niestety ten lęk jest zawsze furtką, przez którą wciska się do nas zły duch i zawsze największy lęk wywołuje największe grzechy. Zadajmy sobie teraz pytanie o nasze największe lęki i popatrzmy; św. Piotr po zmartwychwstaniu pokonał je mocą Chrystusa i sam nie bał się już oddać życia na krzyżu.

  1. Zdjęcie z krzyża

Jak wierzymy, każda minuta, którą Pan Jezus wytrzymał na krzyżu była Jego wolną decyzją. Sam powiedział: „Nikt mi życia nie odbiera, ja sam je oddaję”. Doceniamy trud męki Pana Jezusa tym bardziej, jeśli wiemy, że mógł ją zakończyć jedną swoją myślą. Cały czas do tego „zachęcali” Go przechodnie i szydercy: „Zejdź z krzyża, a uwierzymy Ci…”. Pan Jezus jednak wie i pokazuje, że jest tylko jedna droga zejścia z krzyża – wtedy, kiedy nas z niego zdejmą. Pan Bóg w ciągu naszego życia daje nam różne powołania. Najczęściej jest to wyzwanie, żeby wyjść z własnego, małego światka i poświęcić się jakiemuś dziełu. Dokonywalibyśmy wiele mocą Bożą, ale za każdym razem, kiedy trzeba iść pod prąd lub pod górkę – wycofujemy się. Schodzimy z naszych krzyży tak szybko i łatwo i zaszywamy się znów w naszą strefę komfortu. A Pan Jezus zawsze będzie nam dawał nowe okazje do rozwoju i zbawienia. Każda z nich jednak będzie naznaczona krzyżem.

  1. Złożenie do grobu

Ta stacja powinna nazywać się „zstąpienie do piekieł”. Chrystus Pan zstąpił do Otchłani (Szeolu), gdzie jak wierzymy przebywali święci ludzie z całej Historii Zbawienia. Wszyscy oni zostali uzdrowieni i wzięci do nieba. Podobnie został uzdrowiony każdy moment tej historii, a przecież wielokrotnie była to historia dość mroczna. Przy tej stacji pamiętajmy, że pogrzebany Chrystus chce tego samego dokonać w naszym życiu. Chce zstąpić do całej naszej historii i uzdrowić ja od samego początku. Chce zstąpić do naszej prywatnej otchłani, gdzie ukryte są nasze sekrety. Chce zajrzeć z najciemniejsze i strzeżone zakamarki naszej duszy; wejść tam i uzdrowić wszystko. Chce rozświetlić najciemniejsze zaułki naszej przeszłości i sekrety naszej duszy światłem swojego zmartwychwstania.