Aktualności - Słowo na niedzielę 19.03.2023

2023-03-19

Słowo na niedzielę 19.03.2023

Kochani

Dzisiaj Pan Jezus w Jerozolimie uzdrawia niewidomego od urodzenia nie tyle przywracając mu wzrok, ale w ogóle udzielając tego daru po raz pierwszy. W tamtych czasach panowało przekonanie, że Bóg zawsze nagradza i karze ludzi na ziemi. Ktoś, kto cieszył się bogactwem i dobrobytem – a tacy byli przecież arcykapłani i faryzeusze – uważał się automatycznie za świętego, bo skoro Bóg mu błogosławił, to wiadomo, że w nagrodę. Z drugiej strony ktoś, komu nie udało się życie, jak choćby ten niewidomy z Ewangelii, był uważany za grzesznika, albo w najlepszym wypadku człowieka pochodzącego z grzesznej rodziny. Brano pod uwagę, że kara Boża może przechodzić na następne pokolenia. Mówiono, że karą dla ojca są głupie dzieci. Tymczasem Pan Jezus pokazuje, że sprawy mają się zupełnie inaczej.

Istnieje w naszym świecie poczucie, że ten, kto jest winny powinien ponosić odpowiedzialność. Jest to oczywiście prawda, ale nie zapominajmy, że istnieje też odpowiedzialność bez winy. Jeśli ktoś przejmuje po zmarłych rodzicach kulejącą firmę, albo przełożony lub samorządowiec przejmuje nagle podległe mu sprawy (zdarza się, że musi przejąć nagle, na skutek czyjejś choroby lub śmierci), to spada na niego lub na nią pełna odpowiedzialność za losy powierzonej mu/jej jednostki, choć nie ponosi żadnej winy za jej stan. Pan Jezus pokazał, że nieszczęście ślepca z dzisiejszej Ewangelii, ale także konsekwencje grzechu pierworodnego mieszczą się w kategoriach odpowiedzialności bez winy. Odpowiedzialność bez winy oznacza, że są sprawy, za które trzeba się wziąć od razu, bo ktoś na mnie po cichu liczy. Takimi sprawami są wszystkie konsekwencje grzechu pierworodnego. Nikt z nas nie ponosi winy za grzech Adama i Ewy (choć prawdopodobnie na ich miejscu zachowalibyśmy się tak samo), ale mamy przed oczami odpowiedzialność za dalsze losy duszy naszej i naszych dzieci. Taką odpowiedzialność za ludzi wykazuje u siebie Pan Jezus: umie popatrzeć na człowieka bardziej jako ofiarę grzechu niż jego sprawcę. Samo uzdrowienie niewidomego wyglądało tak, że Pan Jezus zrobił błoto ze śliny i pomazał nim oczy niewidomego, a ten odzyskał zdrowie. Gest lepienia z błota i chuchania na nie przypomina moment stworzenia człowieka. Pan Bóg najpierw ulepił ciało człowieka z gliny czyli z błota, a potem tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Uzdrowienie staje się nowym stworzeniem. Dokonuje się to w szabat. Myślę, że Pan Jezus celowo ten dzień wybrał. Sześć dni trwało stare stworzenie, w którym panoszył się grzech. Dzień siódmy stał się początkiem czegoś zupełnie nowego.

Cud spowodował podział wśród ludzi. Sam niewidomy i jego rodzina oraz osoby, które widziały cud uwierzyły w Chrystusa. Faryzeusze byli przekonani, że niewidomy ponosi karę za swoje grzechy albo za grzechy rodziców oraz że sam Pan Jezus popełnia grzech, bo uzdrawia w Szabat. Benedykt XVI zauważył, że kiedy niewidomy odzyskiwał wzrok, serca faryzeuszów pogrążały się coraz bardziej w ciemności. Królestwo Boże ma tę właściwość, że dokonuje takiego podziału: jest się za nim lub przeciw niemu. Im bardziej działa ono na świecie, tym bardziej podział ten jest wyraźny, a złość przeciwników zjadliwa.

Jedna z prawd wiary mówi o istnieniu kary Bożej. Biblia i nasze doświadczenie obfitują w przykłady cierpienia niewinnych przy jednoczesnym sukcesie złych. Nie jest prawidłowym tłumaczenie, że niewinni cierpią, żeby potem w niebie się tylko radować, a źli ludzie tu na ziemi odbierają już swoją nagrodę za jakieś fragmenty dobra, których dokonali. Gdyby tak było, to by znaczyło, że los człowieka jest przesądzony, tymczasem każdy może się nawrócić aż do śmierci. Po ludzku nie da się więc rozróżnić, które przykre doświadczenie może być karą Bożą, które tylko próbą, a które łaską dla wybranych służącą do zbawienia, a co, jeśli w cierpieniu spotykają się wszystkie trzy znaczenia? Z powodu niemożności zrozumienia tematu i obliczenia co i za co ten czy tamten cierpi, kara Boża została włożona między prawdy do uwierzenia. Wierzymy, że jest, ale nie wiemy jaka i kiedy. Jest jednak pewien trop pomagający w myśleniu o Bożej karze. Biblia często mówi o pozbawieniu czegoś. Niegodziwemu słudze Pan odebrał talent, niegodziwym rolnikom odebrał winnicę, a nielitościwemu dłużnikowi Pan odebrał swoją łaskę. Kara polegałaby więc na pozbawieniu człowieka darów Bożych, których ten źle używa. Takim darem może być właściwe rozeznanie, rozum, wolność, dobro dane w zarząd. Bóg karząc nigdy się nie mści, ale odbiera dobro, które grzesznik niszczył i niszczyć dalej mu nie pozwala. Taka właśnie kara spotkała faryzeuszy.

Dzisiejszy fragment Ewangelii stanowi drugą z trzech tak zwanych „Ewangelii Chrzcielnych”. Pojawiają się w nich symbole znane z obrzędu Chrztu św. Przed tygodniem z Samarytanką Pan Jezus mówił o żywej wodzie. Dzisiaj przywraca wzrok niewidomemu, a więc pokazuje się jako Światłość świata. Izraelici, zanim weszli do Ziemi Obiecanej, kiedy uciekali z Egiptu przeszli przez wodę Morza Czerwonego prowadzeni przez słup światła. W obrzędzie chrzcielnym mamy wodę w chrzcielnicy i świecę zapalaną od Paschału, której światło ma prowadzić dziecko a potem osobę dorosłą przez całe życie, aż do obiecanej krainy „mlekiem i miodem płynącej”, czyli do nieba.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.