Aktualności - Słowo na niedzielę 12.03.2023

2023-03-11

Słowo na niedzielę 12.03.2023

 

Kochani

Dzisiejszy fragment Ewangelii stanowi jedną z trzech tak zwanych „Ewangelii Chrzcielnych”. Od wieków w Kościele w czasie Wielkiego Postu trwało przygotowanie katechumenów do chrztu św., który dokonywał się w Wigilię Paschalną. Trzy kolejne tygodnie wielkopostne były trzema ostatnimi krokami tego przygotowania. Ewangelie pokazują trzy zgubne skutki, jakich dokonał grzech pierworodny w człowieku, a są to: nieugaszone pragnienie, duchowa ślepota (za tydzień, kiedy będzie mowa o niewidomym od urodzenia) oraz śmierć, kiedy razem z Panem Jezusem staniemy nad grobem Łazarza. Przyjrzyjmy się tym cudownym Ewangeliom, żeby odkryć na nowo łaskę naszego chrztu, bo zdaje się, że jest to sakrament coraz bardziej oczerniany i coraz mniej doceniany.

Szukając jedności z ludźmi całego świata, także tymi z innych wyznań, podkreślamy to, że i oni także mogą być zbawieni, co jest oczywiście prawdą, jeśli spełnią się pewne warunki. Niestety przez takie podejście wielu katolików uznało chrzest za niekonieczny – przecież samo ochrzczenie dziecka lub dorosłego nie gwarantuje mu wiecznego zbawienia; także człowiek ochrzczony może pójść do piekła. Doszło więc do tego, że chrzest w oczach ludzi stał się już nie sakramentem dziecka Bożego, ale znakiem przynależności do organizacji religijnej Kościoła, która to organizacja w mediach jest oceniana tyleż chętnie co jednostronnie i jednoznacznie kojarzona źle. Z tego względu wielu nawet życzliwych wierze młodych ludzi deklaruje że nie zamierza chrzcić swojego dziecka, bo nie będzie mu niczego na siłę narzucać. Nie pomagają tłumaczenia, że przecież tak samo dziecku narzuca się na siłę nazwisko, imię, narodowość, dawkę szczepień czy przedszkole, do którego chodzi. Łatwo wytłumaczyć, że przecież to wszystko jest konieczne do życia doczesnego, a chrzest jest przecież szczepionką przeciw grzechowi działającą w wieczności. Cóż, jeśli jednak nie wierzy się w wieczność, to zrozumiałe, że się tego nie rozumie. Co więc daje człowiekowi chrzest? Dlaczego akurat trzeba chrzcić małe dzieci?

Jezus w upalne południe spotkał kobietę z Samarii przy studni jakubowej. Studnia ta jest bardzo głęboka, być może dlatego Pan Jezus nie miał czym nabrać z niej wody i czekał po ludzku spragniony. Kobieta codziennie tam przychodziła, bo przecież każdy musi pić, żeby przeżyć. Człowiek pije, ale po jakimś czasie znów dopada go pragnienie. Kobieta, która przyszła czerpać wodę często zmieniała kochanków czy konkubentów. Miała już wtedy szóstego z kolei. W tamtych czasach mężczyzna dawał kobiecie tożsamość. Była to więc kobieta, która szukała ciągle swojej tożsamości, tego kim ona naprawdę chce w życiu być. Szukała po ludzku szczęścia, spełnienia, samorealizacji, itp., szukała i dotąd nie znalazła. Była to chodząca ofiara tak zwanego demona południa, czyli właśnie acedii. Acedia jest to wada, która skłania człowieka do ciągłego „fruwania z kwiatka na kwiatek”, nieustannego poszukiwania nowości, ucieczki przed nudą i problemami, nieumiejętności wytrwania konsekwentnie w postanowieniach i raz obranej drodze. Możemy znaleźć w historii wiele przykładów życia ludzi, w których życiu życia im ciągle mało. Weźmy cesarza Kaligulę, który spróbował w swoim życiu chyba wszystkiego i skonał w rozpaczy, autora księgi Koheleta, który mówił, że zaznał w życiu wszystkiego i doszedł do wniosku, że wszystko to marność albo św. Augustyna, który był takim starożytnym „buszującym w zbożu”, a sam po latach napisał, że „niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”.

Rodzice, którzy chcą dobra dla swoich dzieci muszą wiedzieć, że każde z nich będzie miało takie nieokiełznane pragnienia być jednocześnie wszystkim. Dzieci przecież w zabawach przyjmują wiele ról, a w pokojach pełnych zabawek umierają z nudy. Dobry rodzic wie, że aby nie wychować sobie niedojrzałego narcyza w stylu Piotrusia Pana, powinien umieć wskazać dziecku kierunki poszukiwania jego tożsamości. Rodzic lubiący sport próbuje zainteresować dziecko sportem, a wędkarz wędkarstwem, itp. Co prawda starszemu dziecku nie da się ostatecznie tożsamości narzucić, ale takie pierwsze drogowskazy, punkty orientacyjne, kamienie milowe są dziecku niezbędne do rozwoju. Ktoś wchodzący w życie musi mieć punkty orientacji, choćby nawet po to, żeby od nich odejść. Musi umieć podchodzić do życia selektywnie: rezygnować z dużej części zabawi i wszech-zainteresowań, żeby na serio zająć się czymś dobrze. Im mniej takich punktów i drogowskazów rodzicielskich tym gorzej dla rozwoju dziecka, bo ono zostanie dłużej dzieckiem w swojej psychice i emocjach, a takie „duże dzieci” to tylko kłopot dla nich samych i dla innych wokoło. Religijność jest ważną przestrzenią do wypełnienia. Daj dziecku i tutaj drogowskaz w postaci chrztu, co pomoże ci budować ludzkie, a więc oparte na dobrych zasadach zachowanie. Wychowanie przypomina tak zwane „przerywanie” warzyw na grządce. Dobry rodzic wie, że młody człowiek musi w końcu zrezygnować z czegoś jednego, żeby skupić się na czymś innym. Nie da się zastąpić religii sportem lub kółkiem plastycznym, bo sfera religijna jest zupełnie inna od sfery fizycznej, umysłowej czy emocjonalnej. Pan Jezus przyjął na siebie niezaspokojone pragnienie, żeby nasze zaspokoić. Wskazał jej kierunek do źródła wody żywej, skąd zawsze mogła już czerpać. A jest to oddawanie czci Bogu w duchu i prawdzie. Prawdziwa wiara daje nasycenie życiem i pokój.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos