Aktualności - Słowo na niedzielę 05.02.2023

2023-02-04

Słowo na niedzielę 05.02.2023

Kochani

Dzisiaj Pan Jezus kieruje do nas słowa: „Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłem świata, a jeśli sól utraci swój smak, na nic się nie przyda”. Słyszeliśmy wielokrotnie te słowa i chcemy wiedzieć, co one dla nas znaczą.

Kiedy słyszę tę Ewangelię przypomina mi się pewna anegdota. Zaczyna się ona od pytania: co to jest: duże, nieporęczne, niewygodne, ciężkie i na pewno nie da się tym przykręcić żadnej śruby? Odpowiedź brzmi: radziecki śrubokręt. Tak samo przydatna byłaby niesłona sól, lub światło ukryte pod naczyniem. Warto przyjrzeć się teraz czym jest sól i światło, skoro Pan Jezus użył tych obrazów?

Ks. Wojciech Węgrzyniak – znawca Pisma Świętego, pisał kiedyś o symbolice soli w Biblii. Najpierw sól ma właściwości konserwujące, tak jak modlimy się przy poświęceniu koszyczków wielkanocnych: „Pobłogosław naszą sól, aby chroniła nas od zepsucia”. Na święto św. Agaty błogosławi się sól, która ma chronić od pożarów. Sól symbolizuje również oczyszczenie. Prorok Elizeusz wrzucił do wody sól, i zatruta woda stała się zdrowa. Kiedy święci się wodę, jeden z obrzędów przewiduje wsypanie tam soli. Inna symbolika soli to dar ofiarny. Kiedy w Starym Testamencie składało się ofiarę, kapłan zawsze posypywał ją solą. Kiedy zdobywano miasto wroga, które ulegało spaleniu rozsypywano tam sól jako poświęcenie tego miejsca na ofiarę. Teksty Pisma Świętego mówią o losie człowieka, że „każdy cierpieniem będzie posolony”, a więc każdy człowiek musi być w jakiś sposób doświadczony w życiu, żeby stał się miłą Panu ofiarą. Sól oznacza także gościnność, podobnie jak w naszej tradycji, kiedy miłych gości wita się chlebem i solą. Wreszcie sól po prostu dodaje smaku potrawom i sprawia, że ich walory stają się znacznie lepsze.

Pan Jezus mówi jednak o smaku, a skoro tak mówi, to znaczy, że tak jak obecność soli w potrawie, tak obecność Jego prawdziwych uczniów w świecie poprawia jego jakość i jego walory. Lepiej żyłoby się na świecie, jeśli bylibyśmy uczniami Chrystusa. Być może jest tak, że ten nasz świat jeszcze nadaje się do czegokolwiek dzięki temu, że chodzą po nim prawdziwi uczniowie Pana Jezusa?

My chrześcijanie często się dzisiaj boimy o naszą przyszłość. Zwłaszcza w tej części Europy liczba wierzących stale spada. Niedługo będziemy w mniejszości, jak przepowiadał zmarły papież Benedykt XVI. Spada również liczba kandydatów w seminariach i zakonach. Ale warto sobie wtedy postawić pytanie, czy soli musi być dużo w potrawie? Wcale nie trzeba tłumów byle jakich chrześcijan, ale raczej szczyptę takich, którzy są solą tej ziemi.

W odniesieniu do soli Pan Jezus daje jeszcze pewną przestrogę. Mówi o tym, że niestety sól może utracić swój smak, i wtedy nie przyda się do niczego i ludzie będą po niej deptać. Zamiast bielutkiej soli zdatnej do przyprawiania posiłków można stać się toksyczną solą nadającą się jedynie do posypywania ulic, albo i spaść jeszcze gorzej. Zupa może być słona lub niesłona. Ta pierwsza jest lepsza ale i druga też się jeszcze do czegoś nadaje. Można to powiedzieć o każdej potrawie; przyprawiona solą jest lepsza i smaczniejsza, ale bez soli tez można się najeść. A co powiedzieć o niesłonej soli? Słony smak sprawia, że sól jest solą, tak jak rozum i wolna wola, które są w duszy nieśmiertelnej sprawiają, że homo sapiens to człowiek a nie zwierzę. Słony smak to istota soli, po to ona właśnie jest. Niesłona sól to już nie jest gorszy rodzaj soli. To jest jakiś biały piach nie nadający się do niczego. Uczeń Chrystusa, który nie naśladuje Chrystusa nie jest po prostu gorszym uczniem. Nie jest uczniem w ogóle i trudno powiedzieć kim naprawdę jest. To nie jest tak, że niesłona sól po prostu mniej pomaga. Ona wręcz szkodzi. Nie ma tu miejsca na przeciętność i środek. Podobnie jest wśród uczniów Chrystusa. Człowiek, który naprawdę Go naśladuje jest przydatny całemu światu. Człowiek, który Go nie naśladuje nie może usprawiedliwiać się przeciętnością. Jest raczej zawadą i szkodzi. Ta ewangelia pokazuje, że w naśladowaniu pana Jezusa nie ma miejsca na przeciętność. Nie chciejmy w Kościele być solą, tylko taką trochę nie za słoną, bo właśnie taka „sól” idzie na podeptanie jako bezużyteczna.

Kiedy znów oddamy głos znawcom Biblii, to dowiemy się, że wyrażenie: „utracić smak”, może być przetłumaczone także jako: „utracić rozum” lub po prostu „zgłupieć”. Kiedy sól „zgłupieje” nie jest do niczego przydatna. Nie jest też mądrym pomysłem ukrywanie światła po szafkach lub innych zakamarkach. Takie światło marnuje się tylko a marnotrawstwo nigdy nie było mądre. Dawanie świadectwa, które nie świadczy o niczym jest tylko marnowaniem sił narażonym na kpinę, podobnie jak przysłowiowa praca akordowa, w której pracownicy pchają puste taczki, bo tempo jest takie, że nie ma kiedy ich załadować.

Zmarły ks. Kaczkowski znany z powiedzenia o „życiu na pełnej petardzie” powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że nie trzeba robić wszystkiego po trochu, ale jeśli nawet robi się jedną rzecz, być może niewielką, to trzeba zaangażować się w to w całości. Ten sam kapłan mówił o tym, żeby dawać na jałmużnę, to znaczy poświęcać wszystkie luzy i resztki: czasu i sił, które zwykle zachłannie magazynujemy dla siebie. Wtedy życie nabiera smaku i nie jest rozcieńczone nudą. Takie życie świadka jest solą ziemi i światłem świata.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.