Aktualności - Słowo na niedzielę 08.01.2023

2023-01-07

Słowo na niedzielę 08.01.2023

Kochani

W Niedzielę Chrztu Pańskiego wybrzmiewają pytania zadane przez św. Piotra: „czy wiecie, co się działo po chrzcie, który głosił Jan?” oraz „czy znacie sprawę Jezusa z Nazaretu?” Można te pytania streścić i zapytać nasze pokolenie, czy my dzisiaj wiemy, co stało się z Panem Jezusem po chrzcie, który przyjął od św. Jana?

Kiedyś w Ameryce powiedziano mi, że można spróbować wyobrazić sobie, co działo się w Duszy Chrystusowej po chrzcie. Bóg Ojciec w momencie chrztu namaścił Jezusa na Chrystusa, czyli Mesjasza – Pomazańca. Namaścił Go Duchem Świętym: biała Gołębica nad wodami Jordanu, pod postacią której ukazał się Duch Święty przypominała białą gołębicę nad wodami potopu przynoszącą gałązką oliwną. Co znaczyło namaszczenie, czyli przeznaczenie do roli Mesjasza-Zbawiciela? Otóż Pan Jezus wziął na siebie skutki wszystkich grzechów całej ludzkości.

Kiedy człowiek popełnia grzech odczuwa jego nieprzyjemne skutki. W zależności od ciężaru grzechu czuje się palące wyrzuty sumienia, dyskomfort, przykre uczucie zranienia Boga i braci oraz poczucie winy. Czujemy duchową oschłość i samotność jak na pustyni. A najgorsze jest to, że po grzechu nasilają się pokusy do podobnych lub gorszych grzechów. Pan Jezus nie miał żadnego grzechu – jak jest napisane „zaraz wyszedł z wody” podczas gdy ludzie klęcząc w wodzie wyznawali swoje grzechy. Zbawiciel grzechu nie miał, ale odczuwał na sobie wszystkie skutki wszystkich grzechów całej ludzkości razem wzięte. Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ciężaru wszystkich wyrzutów sumienia całej historii ludzkości, wielkiej duchowej pustyni i potwornych pokus. Pan Jezus doświadczył tego wszystkiego, przecież zaraz po chrzcie poszedł na czterdzieści dni na pustynię, gdzie pościł i doznawał pokus. Tylko dzięki temu, że jest Bogiem mógł unieść na sobie ten ogromny ciężar, na który składają się także moje i twoje grzechy, popełniane w XXI wieku. Pan Jezus poczuł w tamtym momencie i doświadczył wszystkiego, czego doświadcza grzesznik. Znamienite jest, że łożysko rzeki Jordan położone jest w najniższym miejscu na ziemi (na lądzie), czyli depresji Morza Martwego. Pan Jezus faktycznie zstąpił na samo dno naszej ludzkiej nędzy. Zstąpił tam, żeby pokazać każdemu grzesznikowi, że nawet na dnie upadku nie zostaje sam. Jest a nim Pan Jezus dzielący przeżycia i stan sumienia grzesznika, jest z nim Bóg Ojciec, którego głos ponad głębinami depresji woła mimo wszystko: „Ty jesteś moim umiłowanym dzieckiem”. Jest wreszcie Duch Święty, który zstępuje na grzesznika z łaską pocieszenia i nawrócenia: przecież łaski tęsknoty za Bogiem, łaski żalu doskonałego i nawrócenia doświadcza się nie gdzie indziej tylko w stanie grzechu. Nie jest prawdą, że Bóg zupełnie odwraca swoje zagniewane oblicze od grzesznika. Można wręcz powiedzieć, że sukcesem kusiciela jest wmówienie człowiekowi, że po jego grzechach Stwórca definitywnie się na niego obraził. Bóg nie zostawia grzesznika na dnie depresji, tylko dzisiaj schodzi tam razem z nim, doświadczając najgłębszej słabości.

Słabość jest bardzo wymownym znakiem. Z tego powodu do chrztu nie przystępują głównie ludzie silni, dojrzali i rozwinięci, ale przynosi się tu słabe niemowlęta. Mówi się, że momentem największej słabości człowieka jest jego choroba lub starość. Okazuje się jednak, że czas niemowlęctwa jest jeszcze większą słabością, bo wśród ludzi bardzo podeszłych w latach zdarzają się przecież osoby sprawne i zaradne – wśród niemowląt nikogo takiego nie ma. Tak wymownym znakiem pomocy Bożej w słabości człowieka jest chrzest niemowląt. Jest wielkim nieporozumieniem i chyba współczesnym sukcesem diabelskim wbicie ludziom do głów przekonania, że chrzest ma stanowić świadomy wybór. Wszystkie służby ratownicze cieszą się szacunkiem nie dlatego, że ludzie sami przychodzą do nich po pomoc, ale dlatego, że pomagają tym, którzy sami nic nie mogą dla siebie zrobić. To porównanie odnosi się do chrztu jako sakramentu. Świadomym wyborem wiary jest bierzmowanie i tak było od zawsze. Ośmielę się twierdzić, że katolicy podzielający i głoszący pogląd o „czekaniu z chrztem” leją po prostu wodę na młyn – niestety jest to diabelski młyn.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.