Aktualności - Słowo Uroczystość Bożej Rodzicielki.

2022-12-24

Słowo Uroczystość Bożej Rodzicielki.

 

Kochani

Uroczystość Maryi – Świętej Bożej Rodzicielki – głosi prawdę, że Bóg przyszedł do nas jak człowiek. Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo i objawił mu siebie. Podobieństwo do Boga polega na dążeniu w górę. Człowiek poznając Boga, starał się do Niego upodobnić. Zdobywał wtedy doskonałości. Ludzie święci tworzyli i tworzą kulturę zdobywców: „Gwałtownicy zdobywają Królestwo Boże” – powiedział Pan Jezus. Coś jednak stało się z ludźmi – urodzonymi zdobywcami: dotknęła ich prastara pycha: zamiast zdobywać już uznali się za zdobywców, zamiast się udoskonalać, tacy jak byli uznali się za doskonałych, zamiast dążyć do Bożego obrazu i podobieństwa, chcieli „być jak Bóg”. Ale tak się nie dało, więc ludzie się rozczarowali. Chcieli osiągać Boży poziom, więc patrząc na Boga szukają wciąż siebie. Naśladowanie Boga już nas nie interesuje, dystans, jaki nas dzieli wobec Boga nas drażni. Nieosiągalna dla nas Boża doskonałość nie jest dla nas już zaproszeniem i zachętą, ale stała się nieznośnym wyrzutem. Porzuciliśmy więc drogi Boże, nie staramy się poprawiać i ulepszać na wzór naszego Ojca i Stwórcy. Za to chcemy być doskonali w swojej ułomności, za chlubę poczytujemy sobie nasze niskie instynkty i słabości. To się nazywa kultura sigma. Postawiliśmy w centrum człowieka zamiast Boga, naszymi bohaterami i idolami stali się egoiści, narcyzi, cwaniaki, a cenimy w nich to, że są tacy jak my sami. Kiedy porzuciliśmy drogi Boże a postawiliśmy na piedestale człowieka, Bóg przyszedł jako człowiek, wmieszał się między nas i stał się przez to możliwy do przyjęcia, nie budzący zazdrości, dający się kochać, taki prawdziwy, z krwi i kości. Bóg przyszedł na świat. Stał się Bogiem z problemami, bo takiego łatwiej pokochać i w takiego łatwiej uwierzyć.

Bóg staje się człowiekiem. To zdanie tak łatwo wypowiedzieć, brzmi ono tak prosto, ale ma głębokie znaczenie. Pan Bóg sam z siebie jest doskonały, nie potrzebuje niczego, Jego szczęście, miłość, doskonałość są niezmierzone. Przede wszystkim jednak nie ma braków ani potrzeb. W tę noc jednak wszystko się zmienia. Bóg, który staje się człowiekiem z miłości do nas doświadcza czegoś, czego wcześniej nie doświadczył. Ma potrzeby i problemy. Bóg, który dotąd był zawsze i wszędzie, nagle zaczął szukać odpowiedniego miejsca dla siebie.

Papież Benedykt XVI zauważył, że Ewangelista zdawkowo powiedział tylko, że Maryja porodziła swego Pierworodnego Syna, owinęła w pieluszki i złożyła w żłobie, bo nie było dla nich miejsca w gospodzie. To krótkie stwierdzenie „nie było miejsca”, dopełnione jest u św. Jana: „Słowo przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. Nie było dla Boga czasu, ani miejsca.

Dzisiaj także przychodzący na świat Bóg szuka dla siebie czasu i miejsca w Twoim i moim sercu. A co znaczą te słowa? Czy nie jest to pusta metafora? Serce w Piśmie Świętym oznacza duchowość i wnętrze człowieka, jego duszę. A dusza ma dwie władze: rozum, to znaczy myślenie oraz wolną wolę, to znaczy chcenie i pragnienie. W dzień Bożego Narodzenia nie pytamy sami siebie o to, czy ja mam w sercu Boga, ale czy ja mam w moim sercu czas i miejsce dla Boga, który do mnie puka. To znaczy, czy w moim myśleniu i chceniu jest jeszcze miejsce na Boga? Co znaczy mieć miejsce na Boga w myśleniu i chceniu? Myślenie polega na wyjaśnianiu wszystkiego, co człowiek dokoła siebie poznaje. Jeśli wydaje mi się, że wszystko dokoła siebie zrozumiałem, poznałem, ogarnąłem i wyjaśniłem – ja człowiek, to znaczy, że Bóg stał się niepotrzebną hipotezą to znaczy, że w moim myśleniu już nie ma miejsca dla Boga. Jeśli wszystko, co mnie otacza i spotyka wyjaśniam rozumem albo ślepym losem lub karmą, jeśli zawsze osądzam, wszystko wiem, to takie myślenie nie zostawia miejsca Bogu. Chcenie polega na zaspokajaniu pragnień. Jeśli więc otoczyłem się już wszystkim, co mogę zdobyć, a zadufany w sobie z pogardą patrzę na wszystko czego zdobyć już nie mogę, to znaczy, że w moim chceniu nie ma miejsca dla Boga. Jeśli moim zdaniem niczego już nie potrzebuję, nawet przebaczenia i miłosierdzia, to znaczy, że w moim chceniu nie ma już miejsca dla Boga.

Nikt z nas nie może po ludzku „załatwić sobie” obecności Pana Boga w życiu. Co więcej, jedyne, co człowiek może zrobić dla swojego zbawienia, to zrobić miejsce przychodzącemu Bogu. Zrobić Mu miejsce w swoim myśleniu i chceniu. A miejsce polega na tym, że właśnie w pokorze nie wszystko rozumiem, nie na wszystkim się znam, nie wszystko zawsze sobie wytłumaczę. Trzeba na wzór Maryi Bożej Rodzicielki zostawić w swoim sercu miejsce na tajemnicę, na akt wiary, na niewiadomą, na nieznaną przyszłość, na działanie Boga. Podobnie jest i w chceniu: jeśli nie wszystko mam, wciąż jeszcze czegoś pragnę, a nie mam, jeśli potrzebuję Bożej pomocy, to zostawiam miejsce dla Boga. Człowiek o pokornej postawie ma w sercu, czyli w myśleniu i chceniu miejsca dla Boga. Dzisiejszy świat zdaje się uczyć nas całkowicie zajmować nasze myślenie i chcenie nami samymi i naszymi sprawami. Wypełniamy te miejsca, w które u naszych dziadków wchodził Bóg. Zostawmy Mu trochę miejsca w naszym życiu.

 

 

ks. dr Bartłomiej Krzos.