Aktualności - Słowo na niedzielę 13.11.2022

2022-11-12

Słowo na niedzielę 13.11.2022

Kochani

W kolejną listopadową niedzielę mowa jest o czasach ostatecznych. Tym razem tematem jest koniec świata. Słowa Ewangelii opisują koniec świata jako wydarzenie pełne grozy, które będzie dniem „palącym jak piec”, a z tego, na co patrzą nasze oczy nie zostanie po owym dniu „kamień na kamieniu”. Uczniowie pytają przerażeni kiedy to nastąpi i wiadomo, że pierwsza wspólnota chrześcijan spodziewała się rychłego nadejścia końca świata. Rzeczywiście, nie minęło nawet pół wieku od czasów Pana Jezusa, a ze świątyni w Jerozolimie faktycznie nie został kamień na kamieniu, miasto było otoczone przez wojska i nastał wielki ucisk i prześladowanie. Wszystkie słowa Pana Jezusa się szybko spełniły. Wszystkie, oprócz tego, że świat się nie skończył i trwa nadal. My dzisiaj także zadajemy sobie pytanie o to, kiedy nastąpi koniec świata i jak będzie przebiegać to wydarzenie.

Wielu uczonych powiedziałoby, że nie jest ważne czy i kiedy skończy się świat w ogólności, tylko ważne jest, kiedy nastąpi koniec świata dla poszczególnego człowieka. Takim „końcem” byłoby nawrócenie. Człowiek nawrócony, skierowany ku Panu Bogu i wieczności, jest człowiekiem, który dokonał sądu nad swoim życiem. Nawrócony jest człowiekiem, dla którego ten doczesny świat się już skończył i nie istnieje to znaczy nie odgrywa żadnej roli. Ale czy prawdziwy chrześcijanin tak powinien rozumieć koniec świata? Odpowiedź daje Ewangelia św. Łukasza, która wiele mówi o tym, że Kościół będzie założony wśród pogan. Ewangelia ta uważa czasy Chrystusa za początek, a nie koniec wszystkiego. Chrystus Pan każe przenosić się prześladowanym chrześcijanom z miejsca na miejsce, każe iść i głosić Ewangelię wszystkim narodom, a nie szykować się na szybki koniec. Pan Jezus wyraźnie mówi, żeby nie iść za takimi, którzy ogłaszają, że już „nadszedł czas”. Dodaje też wyraźnie, że „nie zaraz nastąpi koniec” i „wiele jeszcze musi się stać”. Królestwo Boże ukazane jest więc jako bliskie i dalekie jednocześnie, a te dwa odczucia mieszają się i łączą w sercach chrześcijan. Bóg jest Bogiem, który jest i który przychodzi. Królestwo Boże nadejdzie kiedy nastąpi koniec, a jednocześnie jest bardzo blisko tych, którzy wierzą i ponoszą trudności i prześladowania dla swojej wiary. Chrześcijanin, to człowiek, który nie wypatruje swojej nadziei jedynie w przyszłości, ale wie, że Królestwo Boże jest już na świecie i jest na wyciągnięcie jego ręki. Chrześcijanin to człowiek, który w swoim życiu widzi, że królestwo Boże jest już, a dokoła siebie dostrzega, że jeszcze go nie ma. Chrześcijanin, to człowiek, który sam prywatnie może się już cieszyć tak, jak cieszą się wierni w niebie, choć jeszcze zanurzony jest w świecie doczesnym, a świat doczesny, przynajmniej w niektórych miejscach i czasach, raczej przypomina piekło niż niebo.

Niebo już zaświtało w sercu nawróconego chrześcijanina, ale dokoła niego jeszcze do nieba daleko. Więc chrześcijanin żyje na swoistym rozdrożu pomiędzy tym, że u siebie już cieszy się szczęściem z odnalezienia Boga, ale widzi dokoła siebie, jak wielu jeszcze Boga zagubiło. Głęboka różnica pomiędzy tym, co dzieje się w sercu wierzącego a tym, co dzieje się wokół niego, stwarza dla wierzącego pole do działania. Dzień zwycięstwa Boga w sercu człowieka może nadejść w każdej chwili. Dzień zwycięstwa Boga w całym świecie jest jeszcze oczekiwany. Ludzie, w których sercach świeci już Słońce Sprawiedliwości – Jezus Chrystus Zmartwychwstały – oczekują na dzień końca świata z radością i tęsknotą. Natomiast ci, w których sercach panuje jeszcze nienawiść lub wręcz piekło, nie chcą myśleć o nadchodzącym końcu, bo wtedy zabrana im zostanie namiastka życia, którą sobie sami wytwarzają.

Człowiek, że się tak wyrażę – piekielny, to człowiek, który musi wciąż konsumować, to znaczy wciąż korzystać, karmić się czymś, czerpać z życia, nawet, gdy po ludzku nie pozwala mu już na to starość. Taki człowiek wciąż ma nadzieję na jakiś postęp, cudowny lek, który jeszcze na trochę odsunie moment pożegnania z konsumpcją i korzystaniem z doczesnego życia. Nieprawidłowy apetyt na życie przypomina właśnie ogień, który konsumuje i trawi, a im więcej strawi, tym staje się większy i więcej do trawienia potrzebuje. Kiedy ilość dobra na tym świecie się kończy, a apetyty dalej rosną, powstaje naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. A nawet wśród bliskich nastają na siebie nawzajem krewni i przyjaciele.

Tymczasem Chrystus Pan, jako jedyny, może nas uwolnić od tego trawiącego wszystko i nigdy nienasyconego ognia. Może nas uwolnić jeśli ten ogień w nas zagasi, to znaczy jeśli coś, co niszczy i trawi w człowieku umrze, to wtedy już za życia można doświadczyć zmartwychwstania. Królestwo Boże nie jest wtedy ludzkim dobrobytem, który daje coraz więcej możliwości trawienia i konsumowania, ale jest stanem w duszy, w którym już nie potrzeba niczego trawić i konsumować. Pan Jezus obiecuje, że swoim wiernym da prawdziwą mądrość, której nikt nie może się oprzeć. Prawdziwa, życiowa mądrość panująca w człowieku jest Królestwem Bożym, które obejmuje jego serce i ochrania przez pożerającym wszystko ogniem.

 

ks. dr Bartłomiej Krzos.