Aktualności - Słowo na niedzielę 06.11.2022

2022-11-05

Słowo na niedzielę 06.11.2022

Kochani

W dzisiejszą, listopadową niedzielę wchodzimy w czas, w którym Słowo Boże poświęca wiele uwagi zmartwychwstaniu i rzeczom ostatecznym. W pierwszym czytaniu i w Ewangelii słyszymy o siedmiu braciach. Bracia z pierwszego czytania to męczennicy z czasów wielkiego prześladowania greckiego. Prześladowanie to wybuchło z powodu religii i kultury. Władcy greccy – Seleukidzi – uznali, że kultura, a wraz z nią i pogańska religia grecka są najwybitniejsze na świecie i warto, żeby wszystkie narody się ich uczyły i przyjęły. Była to wtedy najlepsza na świecie cywilizacja. Z ludzkiego punktu widzenia, każdy naród, który szedł drogą myśli greckiej rozwijał się i kwitł, a przecież rozwój to wielkie dobro dla kraju, więc każdy powinien przyjmować tę nowoczesną kulturę otwarcie. Jeśli zaś chodzi o religię pogańską, to nikt nie wymagał tam od wiernych wielkiej wiary i głębokiej duchowości. Religia polegała na odprawianiu kultu i uczestnictwie w świętach na cześć bogów, a święta łączono z ucztami i zabawą. Grecy oferowali światu swoją wiedzę, zdobycze cywilizacji i techniki, teatr i sztukę oraz uczty i święta na cześć bogów. W dodatku zyskiwało się miano cywilizowanego i kulturalnego narodu. Tymczasem wierni Bogu swoich Ojców Izraelici nie chcieli się temu poddać. Woleli zostać przy swojej wierze. Wtedy zrodziła się przeciw nim prawdziwa nienawiść i prześladowanie.

Kiedy prześledzimy historię ludzkości, okazuje się, że największe tragedie, wojny i prześladowania są prowadzone nie w imię przemocy, potęgi czy władzy, ale w imię raju na ziemi. Wielu ludzi ogłaszało się już „dobrodziejami ludzkości”. Największymi wrogami takich „dobrodziejów” są zawsze ludzie, którzy nie chcą skorzystać z wymyślonego przez nich „raju”. Można by ironicznie powiedzieć, że największe zbrodnie popełniają i największą nienawiścią pałają „dobrodzieje ludzkości”, kiedy ktoś nie chce być obywatelem zaprojektowanego przez nich „raju”. Najwięcej głów na gilotynie spadło przez to, że nie chcieli żyć w „wolności, równości i braterstwie”, jakie niosła rewolucja francuska. Życie ludzkie odbiera się w walce o „godne życie” a wolności pozbawia się w imię „wolności”. Taki raj chciały zbudować wszystkie systemy, które najpierw mieniły się zbawieniem dla ludzi, a kiedy ludzie nie chcieli dać się im zbawić, stały się systemami zbrodniczymi. Nie jest dobrze snuć czarnowidztwo, ale czy kultura, w której żyjemy, która walczy o wolność, równość i tolerancję sama nie daje wolności wyboru, nie traktuje równo swoich oponentów i absolutnie nie toleruje żadnych sprzeciwów.

Wypadałoby się zastanowić, skąd bierze się taka postawa? Bierze się z pewnego, ograniczonego sposobu myślenia. Kiedy człowiek myśli wyłącznie kategoriami tego świata to bardzo łatwo oblicza zyski i straty. Wydaje mu się, że na jego wymysłach wszyscy zyskają. Nie bierze się pod uwagę tego, że pewna grupa ludzi nie szuka wcale szczęścia na tym świecie. Swój cel, swoją mądrość życiową i ostatecznie drogę do szczęścia znajdują oni w rzeczywistości, której nie da się zobaczyć, usłyszeć, zmierzyć ani zważyć. Są ludzie, którzy uświadamiają sobie, że noszą w sobie duszę nieśmiertelną, a ona staje się dla nich „zmysłem wieczności”, którym człowiek kontaktuje się Bogiem i światem nadprzyrodzonym. Duchowość i wiara w to, co niewidzialne i patrzenie na świat z perspektywy wieczności są niemożliwe do pojęcia dla tych, którzy myślą jedynie na sposób światowy. Światowy człowiek atakuje wszystko, czego nie rozpoznaje, albo nie umie nazwać. Dlatego atakuje wiarę i nie może zrozumieć, że wierni wolą żyć poza rajem z wiarą niż w „raju bez wiary”.

Konfrontacja – starcie dwóch sposobów myślenia: tego światowego i tego skierowanego na wieczność, widzimy w dzisiejszej Ewangelii. Do Pana Jezusa przychodzą ludzie, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie, to znaczy cały ich horyzont zdarzeń jest ograniczony do doczesności. Życie wieczne nie mieści się im w głowie, bo jeśli kobieta w ciągu swojego życia miała kilku mężów, to przecież musiałaby mieć kilku mężów w wieczności. Nie bierze się pod uwagę tego, że życie wieczne nie polega na ludzkim ożenku, a miłość mężczyzny i kobiety to nie jest wszystko, czego człowiek może doświadczyć. Pan Jezus wytknął błąd przeciwnikom zmartwychwstania i z niemałą żałością stwierdził, że są „w wielkim błędzie”. Wielki to błąd, jeśli człowiek nie potrafi wznieść swojego myślenia ponad poziom tego, co doczesne i materialne. Dzieje się tak, jak w legendzie, w której widzący człowiek zawędrował do krainy ślepców. Bardzo szybko ślepcy chcieli się go pozbyć, bo uważali go za odmieńca. Człowiek, który patrzy w wieczność zrozumie myślenie tego, kto skupia się tylko na tym świecie, choć nie będzie go pewnie pochwalał. Człowiek skupiony na doczesności nigdy nie zrozumie bliźniego, który patrzy w wieczność i tam znajduje Boga i życie. Będzie raczej na niego zły, że pokazuje inny sposób życia, na który tamtego nie stać.

W dniach, kiedy modlimy się za zmarłych wnieśmy nasze oczy ponad „raj na ziemi”, który dla nas budują. Spójrzmy na Boga, u którego żyją nasi bliscy zmarli i tam szukajmy ostatecznego powodu, dla którego warto żyć.

 

ks. dr Bartłomiej Krzos.