Aktualności - Słowo na niedzielę 04.09.2022

2022-09-03

Słowo na niedzielę 04.09.2022

 

Kochani

Dzisiejsza Liturgia Słowa uczy o sprawach, które od wieków zaprzątały głowy mędrców i filozofów, a są to: znikomość człowieka i jego przemijanie. Księga Mądrości mówi o tych zmaganiach. My – ludzie – z trudem odkrywamy sprawy doczesne, a co dopiero te, które są wieczne? Myśli człowieka nie są w stanie wzlecieć na wysokie poziomy i odkryć przedwieczne tajemnice, bo ciało i jego sprawy mocno obciążają człowieka. Już filozof Epikur odkrył, że trudno zgłębiać tajemnice świata, kiedy człowiek cierpi na ból żołądka. Wielu tak mocno zaangażowało swoje myślenie w dociekanie sensu tego świata, że pogmatwało sobie ścieżki umysłu i wpadło w depresję lub inne stany nerwowe. Tak dzieje się z człowiekiem, który próbuje zgłębić tajemnice życia i tego świata opierając się tylko na swoim rozumie. Tymczasem Księga Mądrości mówi, że kiedy człowiek wsłucha się w Boże odpowiedzi na najbardziej nurtujące go pytania, wtedy jego drogi stają się proste i czuje się szczęśliwy i bezpieczny. Tak dobrze ma się człowiek, który szuka i znajduje w wieczności odpowiedzi na pytania dotyczące doczesności.

Psalm 90-ty wtóruje słowom Księgi Mądrości. Zestawia życie doczesne człowieka z wiecznością Boga: dni człowieka, które są jak trawa: rankiem zielona a wieczorem zwiędła i uschła, albo jak sen poranny, który bardzo szybko ulatuje, a wieczność trwa, bo „tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął, albo straż nocna…”. Kiedy człowiek żyjący w świecie zastanowi się nad wiecznością Boga, dochodzi do wniosku jak kruchym jest stworzeniem, zdaje sobie sprawę, że powstał z prochu i powoli zmierza do tego, żeby się obrócić w proch. To poczucie skończoności i ograniczoności człowiek łącz z grzechem i winą. Psalmista woła: „Zaprawdę, Twój gniew nas niszczy, trwoży nas Twoje oburzenie”. W końcu człowiek dochodzi do smutnego wniosku, że sam z siebie jest bardzo marny i grzeszny, jest wart tyle, co sucha trawa i proch. Rzeczywiście mając przed oczami takie zdania o człowieku, trudno się zachwycać jego pięknem, a raczej można bardzo szybko wpaść w myślenie depresyjne i czarnowidztwo. I było na tym świecie wielu myślicieli, którzy tak właśnie postrzegali człowieka: Kratylos w czasach starożytnych, a w nowożytności Tomasz Hobbes, Artur Schopenhauer, Fryderyk Nietsche, Martin Heidegger czy Jean-Paul Sartre. Nawet jeśli te nazwiska nic komuś nie mówią, to warto wiedzieć, że właśnie ci myśliciele ogłaszali, że człowiek jest wysoce ułomnym stworzeniem, że nic dobrego go nie czeka, ani sam nic wartościowego nie zrobi. Jedyne, co człowiek może zrobić, to smucić się i rozpaczać, bo jego życie w ogólności nie ma żadnego znaczenia i sensu. Jedynie do można zrobić, to cieszyć się chwilą i tym, co ma się do dyspozycji.

Na szczęście takie depresyjne myślenie nie jest jedyną drogą. Istnieje droga uzdrawiająca i pogodna. Polega ona na tym, żeby traktować samego człowieka jako istotę niepełną. Człowiek nie jest jak naczynie, ale jak skorupa, sam w sobie nie wiele znaczy, ale nikt nie wymaga, żeby sam w sobie cokolwiek znaczył. Człowiek tylko wtedy jest sobą, kiedy jest połączony z Osobą swojego Stwórcy i Zbawcy. Stwórcą i Zbawcą człowieka jest Bóg, a więc bez Boga jesteśmy jak jakieś okruchy i potłuczone skorupy. Dopiero z Bogiem jesteśmy ludźmi i mamy swoją wartość. Pan Bóg jako Stwórca daje człowiekowi wartość i znaczenie przez to, że pomaga mu zrozumieć, że życie ludzkie nie kończy się na tym świecie i nie ogranicza się do tego, co widać, słychać i czego da się dotknąć. A Pan Bóg jako Zbawca daje człowiekowi przebaczenie, uzdrowienie jego słabości i pomoc w dopełnieniu tego, czego człowiekowi brakuje.

Te dwie drogi: droga rozpaczliwa i tragiczna, w której człowiek polega tylko na samym sobie oraz droga wiary, w której człowiek jest w pełni sobą dopiero razem z Bogiem Stwórcą i Zbawcą zdają się dzisiaj konkurować ze sobą. Która z nich pokazuje prawdę o człowieku? Odpowiedź daje dzisiejsza Ewangelia. Zawiera ona trudne do zrozumienia słowa, które mówią o tym, żeby „mieć w nienawiści”, to, co człowiekowi bliskie. To sformułowanie nie jest zachętą do grzechu nienawiści, ale raczej zniechęca do zakochania w tym, co doczesne, choćby to było bliskie i miłe. Ktoś, kto całą nadzieję i przyszłość swojego życia składa w sprawach doczesnych, nawet tych dobrych, takich jak rodzina, udane życie czy kariera, przypomina człowieka nierozsądnego, który zaczął budować wieżę nie mając funduszy na jej wykończenie albo ruszył do walski z przeciwnikiem dwukrotnie silniejszym nie mając odpowiedniego wojska. Wszystko, co robimy na tym świecie, jest jakąś inwestycją w przyszłość. Możemy całą nasza nadzieję złożyć w sprawach doczesnych, nawet wspaniałych i pięknych. Ta nadzieja wystarczy na długie i miłe życie. Ale jak mówią teksty mądrościowe i psalmy, życie kiedyś się skończy, a wraz z nim wszystko inne. Co wtedy zostanie człowiekowi na wieczność, która nie przeminie? Naucz nas liczyć dni nasze – woła Psalmista, to znaczy wykorzystywać dobrze każdą chwilę w perspektywie wieczności. Myślenie o wieczności nie jest związane tylko ze starością. Powinno się myśleć o niej już dzisiaj i każdy ruch i działanie podejmować patrząc nie tylko w przyszłość, ale i w wieczność.

ks. Bartłomiej Krzos.